Droga Hanika do świętości

Wywiad z ks. dr hab. Damianem Bednarskim

Księże profesorze, w 2013 roku został Ksiądz mianowany, przez abpa Wiktora Skworca, postulatorem procesu beatyfikacyjnego ks. Jana Machy, a dwa lata później postulatorem rzymskim tego procesu – proszę powiedzieć, na czym polega praca postulatora. Jak wygląda rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego?

Proces beatyfikacyjny księdza Jana Machy rozpoczął się wiosną 2013 roku. Wtedy zostałem mianowany postulatorem dla etapu diecezjalnego. To było rzeczywiście dla mnie wielkie wyzwanie, bo to było coś nowego. Postulator to ten, który postuluje, czyli wstawia się za konkretną sprawą; który pilnuje, żeby ona była we właściwy sposób poprowadzona. Do zadań postulatora należało zebranie wszelkich śladów po Słudze Bożym – dokumentów, pamiątek, także dotarcie do rodziny, która wiele w swoim archiwum przechowywała, ale i do archiwów państwowych i kościelnych. Zabezpieczenie wszelkich śladów materialnych to właśnie zadanie postulatora. Postulatorowi musi zależeć, żeby ten proces doprowadzić do końca. I choć na początku nie znałem dobrze księdza Jana Machy, myślę, że te zadania wykonałem tak, jak trzeba. Rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, już uroczyste, miało miejsce 24 listopada 2013, w uroczystość Chrystusa Króla w katedrze katowickiej. W czasie Mszy Świętej arcybiskup, postulator i trybunał beatyfikacyjny złożyli przysięgę, że postarają się rzetelnie wypełnić swe zadania w procesie beatyfikacyjnym. Dodam, że w tym trybunale beatyfikacyjnym znaleźli się: ks. Grzegorz Stefan, jako delegat biskupi, promotor sprawiedliwości ks. Wojciech Surmiak i jako notariusz siostra Małgorzata Oczkowicz.

  Jak to się stało, że to właśnie Ksiądz został postulatorem tego procesu?

Bóg jeden wie! Naprawdę nie zabiegałem o to, żeby zostać postulatorem, ale myślę, że ksiądz arcybiskup wziął pod uwagę predyspozycje, a więc moje przygotowanie jako historyka kościoła, jako interesującego się dziejami Kościoła na Górnym Śląsku, znającego w miarę dobrze dzieje duchowieństwa i życiorysy księży, ale i związane z duszpasterstwem, ponieważ gdy otrzymałem tę nominację, byłem duszpasterzem akademickim i mieszkałem w Katowicach. Arcybiskup wpadł na ten pomysł, za co jestem mu niezmiernie wdzięczny. Oczywiście trzeba w tym widzieć palec Boży, bo wierzę, że ostatecznie to Bóg dokonał tego wyboru.

W nawale pracy duszpasterskiej i naukowej trudno przyjąć dodatkowe obowiązki, tym bardziej tak wymagające, a jednak Ksiądz podjął ten trud – proszę podzielić się z nami tym, co zaskakiwało, co fascynowało, co było niejako „nagrodą” za czas spędzony nad badaniem życia ks. Jana.

Gdy zostałem postulatorem, miałem pełen etat na Wydziale Teologicznym i zajmowałem się duszpasterstwem akademickim w Katowicach – w krypcie katedry. Zwłaszcza praca z młodymi i studentami absorbowała mnie całkowicie, bo pracować z młodymi to znaczy mieć czas, czas i czas. I rzeczywiście poprosiłem księdza arcybiskupa o zwolnienie mnie z tej funkcji, zostałem rezydentem w parafii w Bieruniu Starym, gdzie posługuję duszpastersko, i dalej pracuję na Wydziale Teologicznym. Ale to zajęcie się sprawą księdza Jana Machy dostarcza tyle satysfakcji, jest rzeczywiście czasem błogosławionym, że za nic w świecie nie chciałbym tego czasu zamienić na inny i gdybym teraz miał się tą sprawą zająć, mimo że wymagała ona ciężkiej pracy, ślęczenia nad dokumentami po nocach, to chętnie przyjąłbym to zadanie jeszcze raz. Jaka nagroda? Pierwszą nagrodą jest Boże błogosławieństwo. Naprawdę od początku tego procesu doświadczam Bożego prowadzenia, wsparcia. Gdy jest ciężko, wołam ,,Haniku, pomóż!”. I te siedem lat to siedem lat to zacieśniania więzi z księdzem Janem Machą. Mogę śmiało powiedzieć, że to jest przyjaźń. Hanik jest moim przyjacielem, na którego zawsze mogę liczyć. Czy trzeba większej nagrody? Poza tym zajęcie się procesem beatyfikacyjnym poszerzyło moje horyzonty, mogłem dotrzeć do tylu świadków wiary, świętości i męczeństwa Sługi Bożego. Jako postulator rzymski mieszkałem przez siedem miesięcy w Rzymie, w kolegium polskim, w którym zatrzymywał się jako biskup i kardynał Karol Wojtyła. Mogłem w tym miejscu pracować, modlić się. To wielka łaska spotkania księży z całej Polski i nie tylko – przebywanie w Wiecznym Mieście, poznawanie Rzymu, stamtąd przywiozłem kapłańskie przyjaźnie i to jest ogromna nagroda za pośrednictwem księdza Jana Machy u Boga uproszona. 

Ks. Jana Machę niewątpliwie można nazwać bohaterem i świadkiem wiary – proszę powiedzieć, co, zdaniem Księdza, ukształtowało tego młodego człowieka, jakie czynniki sprawiły, że w bardzo młodym wieku osiągnął taką dojrzałość.

To jest fascynujące, jak on szybko dojrzał do męczeństwa, do spotkania z Bogiem. Myślę, że przygotowała go do tego atmosfera domu rodzinnego, w której doznawał miłości, domu przenikniętego Bogiem, mocnymi więziami, ale także jego zaangażowanie młodzieńcze w parafii, w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży wpłynęło na to, że dojrzewał w wierze i człowieczeństwie. Nawet to, że był sportowcem, grał w drużynie szczypiornistów Azoty Chorzów, z kolegami zdobywał trofea na mistrzostwach Śląska i Polski. To także hartowało w nim ducha, bo uczyło i zawodnictwa, i współpracy. I wreszcie przygotowało go śląskie seminarium duchowne, gdzie się formował, kształcił, uczył miłości do Boga i jak o Bogu mówić człowiekowi. Te wszystkie środowiska wpłynęły na to, że tak szybko dojrzał, gdy znalazł się w więzieniu, nie stracił wiary i nadziei, potrafił godnie przyjąć to, co go czekało, a więc śmierć. Chciałbym też dodać, że ta jego dojrzałość najsilniej wyraża się, gdy na parę godzin przed śmiercią pisze list do rodziców i rodziny. List, w którym robi rozrachunek z życia, pisząc: ,,Żyłem krótko, lecz uważam, że cel swój osiągnąłem. Chciałem pracować dla Niego, dla Boga, ale nie było mi to dane. Umieram z czystym sumieniem”. I z pełnym zaufaniem pisze, że idzie przed oblicze Wszechmogącego, to On go będzie sądził. To niezwykle dojrzały tekst, myślę, że każdy z nas mógłby wziąć go sobie za treść modlitwy.

Niestety planowana na 17 października 2020 roku beatyfikacja została przeniesiona na przyszły rok – proszę podpowiedzieć czytelnikom, jak przeżyć ten czas, by uświadomić sobie wielkość czekającego nas wydarzenia, by lepiej się do niego przygotować.

Odczytajmy ten znak, znak dany przez Pana Boga, że beatyfikacja jest przesunięta. Czytajmy znaki czasu. Byłem przekonany, że jest ona potrzebna teraz, ale może jeszcze rzeczywiście nie jesteśmy gotowi, może słabo poznaliśmy. Trzeba więc czytać o ks. Janie Masze, jest kilka publikacji – ostatnio wydano książkę, którą każdy może wziąć do ręki, by zaznajomić się z jego życiem i męczeńską śmiercią. Zapraszam na stronę internetową www.ksmacha.pl czy na portal prowadzony przez „Gościa Niedzielnego”: www.janmacha.gosc.pl. Po pierwsze poznawać, ale po drugie pytać samego siebie: co ten młody męczennik ma do powiedzenia mnie? Na pewno odkryjemy wiele płaszczyzn, na których spotkamy się z Hanikiem. Dla jednego to będzie zafascynowanie się jego młodzieńczym entuzjazmem w podejściu do wiary. Inny może się zafascynować i przejąć tym jego otwartym na bliźniego sercem, gotowym do pomocy. Jeszcze inny może zainspirować się jego wiernością i stałością, jeśli się czegoś podejmuje, to do końca, to nie rezygnuje, nie poddaje się. To jest właśnie drugi wymiar, w którym możemy się odnaleźć, szukać i pytać się, czego on może mnie nauczyć. I jeszcze trzeci wymiar, modlitewny. Może trzeba więcej modlitwy przez wstawiennictwo Sługi Bożego, bo jeszcze nie wymieniamy go w kanonie Mszy Świętej, jeszcze nie obchodzimy wspomnienia ku czci błogosławionego męczennika, ale możemy się modlić za jego wstawiennictwem. On naprawdę jest orędownikiem bardzo skutecznym. Ja – i nie tylko ja – modlę się przez jego wstawiennictwo i otrzymuję wiele łask. Zachęcam do tego, by także dzielić się świadectwami uzyskanych łask, pisząc o tym do postulatora.

Świętość jest zadana każdemu człowiekowi, każdy ma swoją niepowtarzalną drogę, niemniej ci, którzy nas poprzedzili, są wzorem, ich życie jest receptą na zwycięstwo – jaką receptę daje ks. Jan?

Myślę, że tutaj można by wstawić to, o czym mówiłem przy poprzednim pytaniu. Recepta dla każdego inna, tak jak lekarz daje receptę adekwatną do choroby. Jeżeli ktoś ma problem z byciem człowiekiem hojnym, miłosiernym, to może otrzymać receptę od Hanika, by otworzyć bardziej swe serce, by się rozglądnąć wokół siebie, dostrzec potrzebujących. Jeżeli ktoś ma problem w wytrwałości z wiernością, to tego uczy nas Hanik: bądź wierny swojemu powołaniu. Jeżeli jesteś kapłanem, to do końca! Jeżeli jesteś małżonkiem, to na zawsze! Jeżeli się czegoś podejmujesz, to idź do celu. Hanik może także uczyć nas relacji z Bogiem – pełnej przejrzystości i prostoty. Modlitwa, jego zaufanie do Boga i nadzieja w Nim pokładana, to wszystko przenika z jego więziennych listów. Hanik może dawać receptę świeckim, ale może dawać ją również kapłanom, klerykom, dla których ma być szczególnym patronem, żeby kochać Kościół, Boga i człowieka aż po przelanie krwi.

      Księże profesorze, dziękuję serdecznie za udzielony wywiad! 

 Z ks. dr. hab. Damianem Bednarskim,
postulatorem procesu beatyfikacyjnego ks. Jana Machy,
rozmawiał Michał Leśniak.

Menu