W odwiedzinach u Matki
Niedzielny poranek przypadający tuż po uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny niejednej Ślązaczce pomieszał modowe szyki. Będzie padać czy nie? Zabrać kurtkę, a może jedynie parasol? Wyraźne oznaki długo zapowiadanego deszczu prowokowały rozterki wśród kobiet szykujących się na spotkanie. Szykowały się córki, no i Matka się szykowała. Ona już wtedy wiedziała, że deszcz tej radosnej wizyty nie zepsuje. Córki ostatecznie dotarły do Piekar Śląskich, by tam, z olbrzymią mocą, wielokrotnie zawołać do swej ukochanej Matki: Matko sprawiedliwości i miłości społecznej, módl się, módl się, módl się za nami! Tej sierpniowej niedzieli Maryja, po raz kolejny w historii naszej małej ojczyzny, trwała na modlitwie z pielgrzymami. Królowa stanęła naprzeciw rzesz kochających ją kobiet, będąc dla wszystkich razem i dla każdej z osobna. Autobus zmierzający w stronę Piekar Śląskich, 20 sierpnia, przed kościołem w Kłodnicy pojawił się punkt o 7:05. Na transport czekało dziesięcioosobowe grono kłodniczanek i kuźniczanek uzbrojonych w składane krzesełka, wodę i kanapki. Pobłogosławione przez proboszcza zajęłyśmy miejsca w autokarze, tuż obok parafian ze Starej Halemby. Choć dystans pomiędzy naszą parafią a bazyliką Matki Bożej Piekarskiej nie jest oszałamiający (raptem 20 km), a my pokonałyśmy go jadąc, nie pieszo, byłyśmy pielgrzymami „z krwi i kości”. Pielgrzymkowy dreszczyk emocji i humor dopisywały nam od samego początku. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że z autokaru musiałyśmy wysiąść około kilometra od bazyliki, tak więc, chcąc nie chcąc, ostatni etap naszej podróży przebyłyśmy już o własnych siłach. Wraz ze zbliżaniem się do kalwaryjskiego wzgórza liczba matek, córek, wnuczek, narzeczonych, zakonnic rosła. Z głośników wybrzmiewały Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP. My wspięłyśmy się na wzgórze. Za kilka chwil miała się rozpocząć ukochana modlitwa naszej Matki – modlitwa różańcowa, po niej zaś uroczysta procesja z obrazem Maryi na Kalwarię. Licznie zebrane na piekarskim wzgórzu kobiety przed uroczystą mszą św. przywitał arcybiskup Wiktor Skworc. W swym wystąpieniu nawiązał do pięknych słów śp. prymasa Polski Augusta Hlonda, który twierdził, iż głębokiej wiary ludu śląskiego nie można zrozumieć nie idąc do Piekar, bez tej wędrówki nie można zrozumieć duszy ślązaków, ani ich życia religijnego ogarnąć. Arcybiskup Skworc podkreślał, że do Piekar pielgrzymują nie tylko kobiety ze Śląska, przyjeżdżają też pielgrzymi z innych części Polski, a nawet z zagranicy. W szczególnym podziękowaniu skierował się m.in. do kobiet pielgrzymujących z Katowic-Kostuchny, które swoją wyprawę
do Matki Bożej Piekarskiej rozpoczęły już o godzinie 1:00 w nocy. Podziękowania powędrowały też w kierunku kobiet obecnych jedynie duchowo – do sióstr karmelitanek: To one modlą się za nami, by deszcz nie zakłócił naszego pielgrzymowania. Jak widać, modlitwa przynosi owoce – podkreślał arcybiskup. Podczas powitania nie zabrakło odniesień do aktualnej sytuacji na Ukrainie, bo także i obywatelki tego walczącego kraju przybyły do Piekar. Metropolita, zwracając się do kobiet, mówił o kobietach, tych znanych i tych mniej znanych kobietach-bohaterkach, kobietach, które żyły pięknie – Zofii Kossak-Szczuckiej, Marii Pańczyk-Pozdziej, Marii Paschalis Jahn, Edycie Stein, Mariannie Biernackiej czy Paulinie Jaricot. Mszy św. przewodniczył arcybiskup Józef Górzyński, metropolita warmiński. – O zbawienie trzeba w życiu doczesnym powalczyć, nie od nas zależy, ale wymaga trudu współpracy. Liczy się uczciwość w relacji z Bogiem – mówił podczas homilii. – Kryterium naszego postępowania jest wola Boga. Każdy powinien jej dociekać. (…) Świadomość, że jesteśmy posłani, znaczy, że mamy zadanie do wykonania. Zadaniem uczniów Chrystusa jest poniesienie jego darów do świata – podkreślał. Arcybiskup po mszy św. w ostatnich słowach zaprosił wszystkich na Warmię. Wspominał o licznych sanktuariach tamtejszej ziemi (do bardziej znanych należą Gietrzwałdzkie i w Świętej Lipce) i o gościnności jej mieszkańców. Pielgrzymki stanowe kobiet, ale i mężczyzn do Piekar Śląskich to czas trwania na modlitwie, to czas dziękczynienia i refleksji. Zwłaszcza godzina ewangelizacyjna skłania ku tej ostatniej aktywności. Zaproszeni goście dzielą się doświadczeniem swojego życia, swoich pomyłek i ocaleń. Historie opowiadane na kalwaryjskim wzgórzu, choć czasem tragiczne, dają nadzieję „na lepsze”. No i ta symbolika – Kalwaria – czy znacie dogodniejsze miejsce na opowieść o pokonaniu zła i wybawieniu swej duszy? Ostatnim z pątniczych punktów są nieszpory maryjne. Z serca wyśpiewane psalmy niosą się po całym piekarskim centrum. Jeszcze pokłon przed Najświętszym Sakramentem, błogosławieństwo końcowe i już pielgrzymi żegnają swą ukochaną Matkę. Obraz powraca na swoje miejsce. Tego roku, choć kapryśna, pogoda nas oszczędziła. Zawieszone w powietrzu krople deszczu runęły już po powrocie do domu. W drodze do autokaru towarzyszyły nam lekka mżawka i wiatr. I choć tego dnia słońce było dobrem deficytowym, to jednak ta, już prawie jesienna, aura naszym parafiankom humoru nie zepsuła. – Pielgrzymka udana. Ponboczek nas chronił od deszczu – podsumowała krótko Gabriela Pilich. – Pogoda dzisiaj absolutnie w niczym nie przeszkodziła. Nawet trochę słońca się pokazało. Ja zawsze do Częstochowy jeżdżę, a w tym roku, wyjątkowo, zdecydowałam się też na pielgrzymowanie do Piekar i bardzo dobrze spędziłam ten czas – podkreślała Maria Kołodziej. – W Częstochowie w czwartek wygrzałyśmy się, a tu żeśmy się ochłodziły. Przywiozłyśmy swoje intencje, Bogu tylko wiadome – komentowała Anna Kołecka, a Małgorzata Fojt wspominała: – Jak tylko jest ku temu możliwość, zawsze przyjeżdżamy do Piekar autokarem. Już nasze mamy i babcie tutaj jeździły, mama przywoziła różańce. O pielgrzymkach z czasów wczesnej młodości mówiła też Róża Mieszczanin: – Już po Komunii św. się do Piekar jechało. Można powiedzieć, że uczestniczenie w tej pielgrzymce to już tradycja. Byłam tu wiele razy, autokarem, autem. Zawsze z konkretną intencją. Kiedyś, jak dzieci były małe, to i w ciągu roku się z różnych okazji tutaj przyjeżdżało – wspominała parafianka. Historia pielgrzymek stanowych do Matki Bożej Piekarskiej sięga czasów jeszcze sprzed II wojny światowej. I o ile to, że kobiety licznie do Piekar pielgrzymowały, większego zdziwienia nie budziło, to pielgrzymki świata mężczyzn, zapoczątkowane w latach 40. XX w., były już niejako fenomenem tamtych czasów. Przez wiele burzliwych politycznie lat sanktuarium piekarskie było najważniejszą amboną diecezji, a podejmowane tam tematy społeczne i religijne kształtowały kolejne pokolenia. Z niej padały zdecydowane postulaty skierowane do władzy. Biskupi i zaproszeni kaznodzieje odważnie podejmowali tematy bliskie ludziom. Także i metropolita krakowski, kard. Karol Wojtyła przez kilkanaście lat był gościem naszej Matki Piekarskiej (1965-1978). Dzisiaj, choć czasy się zmieniły, idea piekarskiego pielgrzymowania pozostała niezmieniona. Apel o sprawiedliwość i miłość społeczną, tę międzyludzką, jest nadal aktualny.
Dominika Rusin