Z historii architektury na Śląsku. O śląskim „Drapaczu Chmur” . Cz. VI
Kłodnia w liczbach. Krzyża Znak naszą chlubą – fragmenty albumu parafialnego
Wiadomości szkolnej społeczności. Ciekawy maj
Opowiadanie dla dzieci. Chleb
Wierzyć z dziećmi. Bliżej Pana Jezusa
Fotokronika parafialna
Ostatnia strona. Procesja Bożego Ciała
Każdy jest tak samo cenny, każdy ma swoją rolę do spełnienia
Musiałem ostatnio odpowiadać na pytanie dotyczące festynu parafialnego. Mianowicie: dlaczego podczas festynu nie ma specjalnego stołu, ławek dla członków Rady Parafialnej, pana prezydenta, radnych. Rzekomo w pobliskiej parafii tak właśnie jest. No to odpowiedziałem, a teraz nawet dopowiem. Dziwi mnie w ogóle takie pytanie. Niektórzy twierdzą, że nie ma głupich pytań. Cóż, zdania uczonych są podzielone w tej kwestii. Przede wszystkim jednak nasze pytania często odsłaniają, co nam w duszy gra. A nie zawsze trzeba to pokazywać. Ale od początku. Niezależnie od tego, kto jest kim w parafii, nie ma w niej ważniejszych i mniej ważnych. Każdy jest tak samo cenny, każdy ma swoją rolę do spełnienia. Ksiądz nie jest ważniejszy od sprzątaczki, radny od gospodyni domowej, prezes od emeryta. Jesteśmy równi wobec Boga, bo każdy z nas jest Jego dzieckiem. I nie ma znaczenia, co kto zrobił dla parafii czy jakie ma zasługi. To jest ważne dla organizacji kombatanckich, nie dla nas, wierzących w jednej wspólnocie parafialnej. Takie myślenie niestety jest objawem pychy, a ta jest korzeniem wszelkiego zła. Tego trzeba się wystrzegać!
Piszę te słowa w dniu, w którym podczas liturgii czytamy fragment Ewangelii według św. Marka, w którym apostołowie Jakub i Jan proszą Jezusa, aby w Jego chwale siedzieli po Jego dwóch stronach. Na te słowa pozostali apostołowie reagują oburzeniem. Jezus wypowiada ważne słowa: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu. Przywołuję ten długi cytat, ponieważ to właśnie on określa, jak ma wyglądać życie Kościoła w praktyce. Nasze funkcje, łącznie z funkcją proboszcza, należy traktować jako służebne wobec innych. A jak wszystko zrobimy, trzeba koniecznie wypowiedzieć słowa zapisane w Ewangelii według św. Łukasza: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.
Teraz już chyba jasne, dlaczego nie ma specjalnego stołu dla „oficjeli” podczas festynu. A tak poza tym, festyn jest po to, aby się bawić, a nie zajmować małostkami.
ks. proboszcz LeszekMakówka
Ślonzog na flugplacu, czyli o pracy kapelana na lotnisku JFK
Spotyka się na lotnisku ksiądz, rabin i imam… Nie, to nie jest początek jakiegoś kawału, ale rzeczywistość, z jaką mam do czynienia od 14 lat, bo tak długo już spełniam rolę kapelana dwóch nowojorskich lotnisk: Johna F. Kennedy’ego i LaGuardii, mimo że pochodzę ze Śląska, a konkretnie z Panewnik. Żartując, często powtarzam, że przy 80 milionach pasażerów, jakie przewijają się przez te lotniska, i 60 tysiącach pracowników (nie licząc załóg pokładowych), bycie w dodatku proboszczem parafii jawi się niemalże jak jakieś hobby po pracy…
Przypuszczam, że niektórzy z was widzieli gdzieś kaplicę lotniskową, a być może nawet do niej zajrzeli, ale chyba nie bardzo jasnym jest, co taki kapelan tam robi. Przyznam się, że jest to najczęściej zadawane mi pytanie. Od razu chciałbym zaznaczyć, że niewiele ma to wspólnego z bieganiem z kropidłem po pasie startowym. Owszem, mamy na JFK msze odprawiane prawie codziennie, ale nie na tym się wszystko skupia. Moja praca to tak naprawdę to, co dzieje się przed mszą i po niej. Miejsce kultu na lotnisku zdecydowanie różni się funkcjonalnie w porównaniu do normalnego kościoła parafialnego: moimi parafianami nie są tylko ci, którzy pokwapią się do mnie dotrzeć; wręcz przeciwnie, to właśnie ja muszę do nich dojść. I nieważne, jakiej są religii, moja posługa jest taka sama względem wszystkich. Oznacza to potrzebę rozeznania się w religiach i kultach, potrzebach ludzi oraz sposobach, jak im służyć. Konkretnie więc pytam, jak mogę pomóc, bez względu na religię. Wymaga tego ogromna różnorodność tego miejsca, a z drugiej strony niezwykła bliskość pomiędzy nami wszystkimi. To, co dotyczy kogoś drugiego, dotyczy całej naszej lotniskowej wspólnoty, od tych, co czyszczą toalety, aż po zarząd. Stąd też bardzo często przewodniczę nabożeństwom żałobnym osób różnych religii i przekonań. Dla nas wszystkich są to nasi koledzy, przyjaciele i bliźni.
Dużą część czasu spędzam na „zamiataniu” terminali. Chodzi tu o przejście przez cały terminal, odwiedzenie pracowników, pokrzepienie ich dobrym słowem, wysłuchanie. Oni bardzo to sobie cenią, że Kościół nie czeka, ale wychodzi do człowieka. Z wieloma z nich zaprzyjaźniliśmy się, tak samo jak z pilotami, obsługą pokładową, technikami, kontrolerami lotów, strażakami, policją oraz ludźmi cateringu, cargo, służbami specjalnymi, celnikami itd. Czasem także pomoc w ich pracy jest bardzo doceniana, np. umycie sterty talerzy w restauracji czyni cuda.
W samej kaplicy oferta jest też dość bogata: są śluby, chrzty, prowadzę katechumenat, kierownictwo duchowe, nauki przed chrztem oraz rekolekcje sam na sam. Często przybierają one postać wspólnie spędzonego lunchu, gdzie jest coś dla ducha i coś dla ciała.
Mamy także specjalne papieskie przywileje względem osób oddanych naszej posłudze duszpasterskiej: mogę udzielać sakramentu bierzmowania w każdym czasie, bez potrzeby uzyskania pozwolenia od mojego biskupa.
Bardzo istotnym jest poznanie topografii i funkcjonowania lotniska: od lokalizacji wszystkich toalet, przez rozkład jazdy, aż do schematów operacyjnych i lotniskowej nomenklatury i slangu. Ułatwia to zrozumienie ludzi, ich środowiska, uwarunkowań i problemów, z jakimi się borykają. Dobra znajomość komunikacji niewerbalnej pomaga w odnalezieniu sytuacji stresowych i jest nieodzowna w przypadku języków, których nie znam.
Do tej pory dwukrotnie byłem zaangażowany w wypadkach lotniczych. Jest to zupełnie osobna kategoria służby, gdzie pracujemy wspólnie z innymi grupami ludzi. Dorocznie odbywamy ćwiczenia na pełną skalę, włącznie z aktorami, którzy mają odpowiedni „makijaż” złamanych nóg, rąk, mocno pokrwawionych twarzy itd., po to, by jak najbardziej urealnić sytuacje kryzysowe. Aktorzy ci są odpowiednio kierowani, by wyrażać stres, ból i niezadowolenie. Ćwiczenia te są bardzo wymagające i często odbywają się w nocy, kiedy zmęczenie odgrywa dodatkową rolę. W tym celu ukończyłem szereg szkoleń z zakresu kryzysowej interwencji pastoralnej i kursów oferowanych przez FEMA (Federalną Agencję Zarządzania Kryzysowego), a także przez Amerykański Czerwony Krzyż, gdzie pełnię rolę agenta pomocy duchowej i pomagam w sytuacjach kryzysowych poza lotniskami.
Oczywiście dla mnie latanie samolotem to o wiele więcej niż tylko podróż: umiem wtedy docenić pracę wielu ludzi, których poświęcenie nie zawsze jest widoczne. A może więc dobrze jest czasem wejść do kaplicy przed wylotem nie tylko, by pomodlić się o dobrą podróż, ale także za tych, którzy służą nam wszystkim, pomimo tego, że w domu kłopoty albo że dziecko jest chore…
Szczyńść Boże! Krystian Piasta
Akademia biblijna – cz. 9
Wtorkowe spotkania z Ewangelią św. Marka dobiegają końca. Dziś analizowaliśmy rozdział 13 i 14. Trzynasty rozdział jest bardzo różnorodny i ma odniesienie do Starego Testamentu, zwłaszcza do Księgi Daniela. Znajdziemy w nim zapowiedź męki Jezusa, zapowiedź końca czasów, jak również słowo o tym, co stanie się ze świątynią. Czytamy, że Jezus w swojej ostatniej mowie, siedząc na Górze Oliwnej i patrząc na świątynię, której zniszczenie właśnie przepowiedział, mówi o końcu czasów. Ta mowa jest zbiorem prorockich ostrzeżeń (przyszłe prześladowanie uczniów, potrzeba czujności) oraz apokaliptycznych znaków (wojny, zniszczenia, zjawiska na niebie). Już ze wcześniejszych rozdziałów wiemy, że Jezus nauczał na terenie świątyni. W tym czasie narastała wrogość wobec Niego u żydowskich przywódców. Jezus zapowiada też, że ta świątynia zostanie zburzona. Czytamy w Ewangelii Markowej: „Gdy wychodził ze świątyni, rzekł Mu jeden z uczniów: »Nauczycielu, patrz, co za kamienie i jakie budowle!«. Jezus mu odpowiedział: »Widzisz te potężne budowle? Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony«” (13,1-2). W 70 r. n.e. doszło do oblężenia Jerozolimy przez Rzymian. I to właśnie wówczas spełniło się proroctwo o zburzeniu świątyni jerozolimskiej. Świątynia była miejscem wysławiania Boga Jahwe i składania Mu ofiar. Wewnątrz świątyni znajdowała się Arka Przymierza, czyli obficie pozłacana drewniana skrzynia, na której wierzchu znajdowały się złote cheruby (aniołowie), zakrywający arkę skrzydłami. Była zbudowana na pustyni przez Mojżesza na polecenie Boga, który podał dokładny sposób jej zbudowania. W Arce Przymierza przechowywano kamienne tablice z tekstem Dekalogu, które Mojżesz otrzymał od Boga na górze Synaj. Budowla przestała istnieć. Jedyną pozostałością jest właśnie Ściana Płaczu – zachodnia ściana świątyni Heroda. Co ciekawe, na Wzgórzu Świątynnym znajdują się teraz miejsca święte dla islamu. Żydzi do dzisiaj mają swoje domy modlitwy, gdzie już nie składają żadnych ofiar, jak robili to wcześniej.
Czternasty rozdział zaczyna się od namaszczenia Jezusa w Betanii. Jak wiemy, opowiada o kobiecie, która nie była w stanie uratować Jezusa od śmierci, jednak wyraziła swoją miłość w taki sposób, w jaki w tym momencie potrafiła najlepiej. Stłuczenie butelki oznacza całościowy dar. Kobieta nie dała tylko części olejku, ale cały. Jezus pochwala jej czyn, podobnie jak wcześniej pochwalił czyn ubogiej wdowy, która ofiarowała całe swoje utrzymanie. To namaszczenie Jezus przyjmuje jako bezpośrednie przygotowanie do własnej śmierci, jest w pełni świadomy, że czas przebywania z uczniami w obecnej formie zbliża się już ku końcowi. Pomimo że w tym momencie ważą się losy Jezusa, a także losy głoszonej przez Niego Ewangelii, uczniowie ciągle myślą według światowych standardów. Nie dostrzegają rzeczywistej wartości czynu kobiety ani też jego znaczenia dla Jezusa. Są jedynie w stanie dostrzec materialną wartość użytego przez nią olejku. 300 denarów to równowartość całorocznego zarobku. Mimo swojej ślepoty apostołowie są przekonani o własnej wyższości, czy też własnej słuszności. Chwaląc czyn kobiety, Jezus koryguje błędne podejście uczniów.
Jezus zakończył nauczanie w Jerozolimie. Objawił się jako Mesjasz, Syn Boży i Król Izraela. W tym czasie rozpoczęły się przygotowania do Paschy. Uczniowie przygotowali Paschę w miejscu wskazanym przez Jezusa, może w pomieszczeniu należącym do ucznia Jezusa, który nie obawiał się przyjąć Go do swojego domu. Świąteczny dzień Przaśników następował bezpośrednio po święcie Paschy, obejmował w mowie potocznej również samąNasze paschę, czyli wieczorny posiłek. Przygotowanie paschy polegało na tym, że jedni członkowie rodziny udawali się do świątyni, gdzie kapłan zabijał dla nich baranka, inne osoby przygotowywały pozostałe dania. Jezus i Jego najbliżsi uczniowie tworzą tutaj wspólnotę rodzinną. Jezus przyjął rolę gospodarza, głowy tej rodziny, dlatego przewodniczy tej uroczystości. Paschę należało spożyć w czasie wieczerzy. W kwietniu słońce zachodziło w Jerozolimie około szóstej wieczorem. Wtedy też rozpoczynał się uroczysty posiłek. Podczas posiłku paschalnego Jezus ujawnił, co się stanie w najbliższym czasie. Połamał chleb jako znak, że On jest tym chlebem i to On za chwilę umrze na krzyżu. Wznosząc kielich, Jezus oznajmia, że to już nie tylko symboliczny kielich nawiązujący do wyjścia Izraelitów z Egiptu, ale to Jego krew. Uczniowie wiedzą, że arcykapłani wydali polecenie wskazania miejsca pobytu Jezusa. Wielu ludzi mogłoby to uczynić. Jezus zaskakuje uczniów, mówiąc, że uczyni to jeden z nich. Poddał ich próbie, aby byli pewni swojej wiary, wierności i oddania Jemu. Uczniów spotka jeszcze większa próba. Zbliżająca się śmierć Jezusa, zapowiada Nowe Przymierze oparte nie jak pierwsze na składaniu ofiary z baranka, lecz na śmierci Jezusa, Syna Bożego jako ofiary przebłagalnej za wszystkich ludzi, aby mogli zostać zbawieni. To przymierze jest nowe w przeciwieństwie do poprzedniego, już przestarzałego. Nowe oznacza coś lepszego, doskonalszego, coś wyższego rzędu. Dlatego Pascha to przejście od śmierci, grzechu, zła do wyzwolenia, które daje nam Jezus. I w tym znaczeniu w Wielką Sobotę używamy właśnie tego słowa: „pascha”, gdzie często słyszymy „baranek paschalny”, którym jest Jezus, z którego boku wypływa krew i woda. Tak jak z zabitego baranka Żydzi kropili krwią ołtarz, tak teraz z boku Chrystusa wypływa prawdziwa krew baranka. To już nie jest tylko wyzwolenie Żydów z Egiptu, ale to wyzwolenie nas wszystkich – ludzi bez granic, narodowości, bez niczego. Nasza każda msza św. jest pamiątką tego, co jest opisane w tym rozdziale Ewangelii św. Marka.