Wikariusz kapitulny – ks. Filip Bednorz
Diecezja katowicka, opuszczona przez wygnanych biskupów, została poddawana agresywnej ingerencji władz komunistycznych, czemu sprzyjała uległa postawa wikariusza kapitulnego, ks. Filipa Bednorza. Złośliwi nazywali go „Filipem posłusznym”. Należał do grona „księży patriotów”, a w zasadzie był jednym z pierwszych i najczynniejszych działaczy tego ruchu popierających nową władzę i deklarujących „niezłomną wierność Polsce Ludowej”. Jego wybór dokonany pod presją Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach[i] był nieważny, dlatego też ks. prymas Stefan Wyszyński długo zwlekał z jego zatwierdzeniem. Ostatecznie jednak, aby uniknąć podziału katowickiego Kościoła, zgodził się na tę kandydaturę.
Nowy rządca diecezji swoje urzędowanie rozpoczął od konfliktu z proboszczem parafii Apostołów Piotra i Pawła, ks. Karolem Matheą, żądając, by jego ingres do prokatedry przebiegał wg ceremoniału przysługującego biskupom, na co ks. Mateha nie wyraził zgody. Swój sprzeciw okupił utratą stanowiska proboszcza. Był jednym spośród wielu wiernych biskupom kapłanów, którzy wraz z początkiem urzędowania nowego wikariusza utracili swoje stanowiska. Niepokorni księża byli przenoszeni na wiejskie parafie, a bardziej nieposłuszni aresztowani. Dotyczyło to również składu osobowego Kurii Diecezjalnej. Wakujące urzędy obsadzane były księżmi związanymi z ruchem „księży patriotów” bądź z PAX-em[ii], sympatyzującym z władzą ludową.
Ksiądz Bednorz, choć posłuszny komunistom, był jednak gorliwym administratorem troszczącym się o dobro diecezjan. Kontynuował budowę katedry, która dzięki jego układom z władzami przebiegała sprawnie, ponieważ państwo ludowe dostarczało materiały budowlane, takie jak cement, stal i drewno[iii]. Występował w obronie skazanych księży i starał się chronić duchowieństwo przed represjami ze strony UB. W miarę upływu czasu coraz lepiej rozumiał, jak bardzo jest dyspozycyjny wobec władz nieprzychylnych Kościołowi. Nie był jednak na tyle silny, by przeciwstawić się wówczas, gdy władza jawnie ingerowała w sprawy kościelne. 10 lutego 1953 r. Rada Państwa uchwaliła dekret o obsadzaniu duchownych stanowisk kościelnych,
co w praktyce oznaczało całkowite upaństwowienie Kościoła – ks. Bednorz dopuścił do tego, aby grupa księży ze Śląska jako pierwsza złożyła wobec władz polityczne ślubowanie posłuszeństwa. Komuniści uznali ten akt jako zgodę na „zatwierdzanie” księży, co było uzurpacją sprzeczną z „Porozumieniem” zawartym w 1950 r. W odpowiedzi na te działania, Episkopat Polski wystosował memoriał do Rady Ministrów „Non possumus”, w którym biskupi odmawiali podporządkowania się temu dekretowi. Skutkiem tego było aresztowanie prymasa Stefana Wyszyńskiego.
Nasilające się represje stalinowskich władz, wobec których wikariusz kapitulny był coraz bardziej bezsilny, oraz uświadomienie sobie swojej roli w tym procesie, przyczyniło się do jego przemiany. Krótko przed swoją tragiczną śmiercią w kazaniu wygłoszonym do członków PAX-u wyraził ubolewanie nad faktem dokonującej się eliminacji Boga z życia publicznego, nad laicyzacją społeczeństwa, nad płytką pobożnością katolików. Mówił:
Dziś żyjemy w strasznym zakłamaniu. Na wszystkie sposoby głoszą nam różne prawdy, a tymczasem Prawda jest tylko jedna. Ta prawda nie potrzebuje krzykliwej reklamy, bo ona sama się obroni i zwycięży, bo ona jest siłą sama w sobie, dlatego, ponieważ oparta jest na prawie niezmiennym, jakim jest byt odwieczny – Bóg[iv].
10 stycznia 1954 r. ks. Filip Bednorz uległ wypadkowi samochodowemu. Zmarł 13 stycznia, został pochowany w podziemiach prokatedry Świętych Apostołów Piotra i Pawła.
Pod rządami „twardej ręki” – ks. Jan Piskorz
Kolejnym rządcą diecezji został ks. Jan Piskorz z Wrocławia, związany również ze środowiskiem PAX-u, i jak wcześniej jego poprzednik także on był współpracownikiem UB. Już na początku urzędowania jasno określił swoje stanowisko wobec dokonujących się zmian polityczno-społecznych i określił rolę Kościoła w obliczu tych zmian. Zadaniem Kościoła miało być kształtowanie świadomości katolików zgodnej z komunistyczną ideologią. Nowy wikariusz kapitulny kontynuował budowę katedry, co było możliwe dzięki ciągłości dostaw materiałów budowlanych. Doprowadzenie do końca budowy było założeniem propagandowym zarówno władz stalinowskich, jak i samego ks. Piskorza. Jednak w trosce o tempo prac dopuścił się wielu zaniedbań, stosując nienajlepszej jakości materiały, rozrzutnie gospodarując finansami, naciskając na proboszczów parafii, by przeprowadzali liczne zbiórki pieniędzy. Ostatecznie też, pod naciskiem władz, zmienił plany architektoniczne, co zniekształciło bryłę budynku (m.in. aż o 38 m obniżono kopułę i ostatecznie katedra osiągnęła wys. 64 m, dł. 101 m, szer. 50 m). Władze komunistyczne wysunęły żądanie obniżenia kopuły, nie chcąc, aby 100-metrowa budowla zwieńczona krzyżem dominowała w pejzażu „czerwonych” Katowic, a ks. Jan Piskorz uległ tym żądaniom. Apodyktyczna postawa ks. Piskorza, wymuszanie posłuszeństwa siłą i jego despotyzm rodziły sprzeciw śląskiego duchowieństwa, czego ślad znajdujemy również w naszej Kronice parafialnej, gdzie czytamy:
Odtąd zaczynają się w diecezji rządy bardzo silnej ręki. Następują przesunięcia proboszczów, którzy w jakikolwiek sposób okazali ks. Piskorzowi swoją niechęć albo nieposłuszeństwo chociażby w drobnych sprawach. Ambicją ks. Piskorza jest doprowadzić budowę katedry do końca, co mu się też choć w zniekształconej formie częściowo udaje. Doprowadza groźbą i prośbą o bezustanne ofiary na katedrę, budowę pod dach i przykrywa małą kopułą, która nie ma nic wspólnego z tą zaprojektowaną. Rządy te dają się też odczuć w Kłodnicy – kiedy z tej parafii nie dano ani grosza na te fałszywie ambitne cele, ks. Piskorz grozi ks. kuratusowi suspensą i usunięciem z Kłodnicy.
Archikatedra Chrystusa Króla, największa katedra w Polsce, została konsekrowana pod nieobecność śląskich biskupów 30 października 1955 r. przez ordynariusza częstochowskiego Zdzisława Golińskiego. Fakt ten wywołał wielkie rozgoryczenie wśród wygnanych biskupów.
Za rządów ks. Piskorza w diecezji zaszło wiele zmian w funkcjonowaniu instytucji kościelnych. W Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym ks. Piskorz bezprawnie zwolnił z zarządu księży misjonarzy św. Wincentego a Paulo i zastąpił ich duchownymi diecezjalnymi. Nowym rektorem seminarium ustanowił ks. Jerzego Strobę, który zanim przyjął to stanowisko, skontaktował się z ks. Rakiem, a potem pojechał do Lipnicy, do bpa Adamskiego, by uzyskać jego zgodę. Dalszą zmianą służącą podporządkowaniu Kościoła aparatowi państwowemu było przejęcie „Gościa Niedzielnego” przez PAX. Zlikwidowano również Konwikt Księży Neoprezbiterów, zamiast którego wprowadzono „kurs wstępny” dla młodych księży. Był to jeden z elementów polityki władz PRL, które dążyły do kontroli nad formacją młodych księży i ograniczenia ich niezależności. Władze wykorzystywały tę sytuację do promowania duchownych skłonnych do współpracy z reżimem.
Najbardziej niefortunnym pomysłem ks. Piskorza była chęć zwołania Synodu Diecezjalnego, do czego nie miał prawa, nie będąc biskupem. To jednak nie było dla niego przeszkodą. Mając wsparcie bpa Klepacza, pełniącego pod nieobecność internowanego Prymasa Wyszyńskiego urząd przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, rozpoczął energiczne przygotowania do Synodu, nominując księży na poszczególne stanowiska. Wielu jednak księży odmówiło współpracy, a ks. Piskorz, chcąc się zorientować w nastrojach duchowieństwa, wydał polecenie, aby temat ten był dyskutowany na zebraniach dekanalnych. Stanowisko duchowieństwa wobec pomysłu zwołania Synodu było jednak zdecydowanie negatywne, co wyrażono w sprawozdaniach z przeprowadzonych zebrań dekanalnych. Kategoryczny sprzeciw popłynął w stronę wikariusza również z naszego, kochłowickiego dekanatu, który w swojej rezolucji oświadczył:
Jedynym prawodawcą naszej diecezji jest biskup diecezjalny, który „sede impedita” nie może tymczasowo sprawować swego urzędu i on jedyny jest uprawniony do podpisywania uchwał synodalnych. Uważamy wobec powyższego, że zwołanie Synodu w naszej diecezji byłoby czymś nieprawym i nietaktownym[v].
Powszechne oburzenie wywołane pomysłem zwołania Synodu oraz tak jednoznacznie wyrażany sprzeciw duchowieństwa diecezji uniemożliwiły ks. Piskorzowi jego realizację. Oddany sprawie budowania Polski Ludowej kierował diecezją w myśl wytycznych płynących z UB i PAX-u, nie zdawał sobie jednak sprawy z faktu działania innego, konspiracyjnego ośrodka koordynującego poczynania duchowieństwa śląskiego. Działali w nim księża wierni wygnanym biskupom i utrzymujący z nimi stałe kontakty. Szukali u nich rady, przywozili od nich sugestie dotyczące tego, jak postępować w konkretnych sprawach. Był wśród nich ks. Romuald Rak, którego zaangażowanie w utrzymanie niezależności Kościoła katowickiego było niezwykle istotne. Pomagał w organizowaniu konspiracyjnych zebrań księży, na których omawiano sposoby przeciwdziałania naciskom władz PRL. Wspierał księży, którzy przeciwstawiali się ruchowi „księży patriotów” i pozostawali wierni nauczaniu Kościoła. Jako notariusz Kurii Diecezjalnej miał dostęp do kluczowych dokumentów, pomagał więc w ich zabezpieczeniu przed ingerencją władz komunistycznych. Prymas Polski udzielił ks. R. Rakowi tajnych uprawnień wikariusza generalnego m.in. w sprawach jurysdykcji i dyspensy. Ważnym ośrodkiem koordynującym pracę osób wiernych biskupom był klasztor sióstr de Notre Dame w Bielsku-Białej. Tutaj odbywały się spotkania ks. R. Raka z biskupem Bronisławem Dąbrowskim, który był łącznikiem między wygnanymi biskupami a śląskim duchowieństwem. Tutaj też dyskutowano nad poczynaniami ks. Piskorza i zastanawiano się nad neutralizacją jego szkodliwych posunięć. Dyspozycje wydawane podczas tych spotkań były przekazywane księżom diecezjalnym, wygnanym biskupom oraz Episkopatowi i Prymasowi Polski, który listownie dawał rady potrzebne przy podejmowaniu decyzji.
Chociaż z punktu widzenia jedności Kościoła przedstawione działania budziły pewne zastrzeżenia, to jednak, gdyby nie upór, poświęcenie i poczucie odpowiedzialności wielu śląskich kapłanów, proces uzależnienia Kościoła od struktur komunistycznej władzy zakończyłby się sukcesem, co wyrządziłoby całemu Kościołowi szkody, których skutki trudno byłoby naprawić.
Dla internowanych biskupów zbliżał się czas powrotu.
15 września 1956 roku Prokuratura Generalna wydała akt ułaskawienia, mogli wracać do swojej diecezji. Podjęli więc decyzję o powrocie do Katowic. Niestety, okazało się, że decyzja była przedwczesna, a to za sprawą wikariusza kapitulnego, który mając jeszcze władzę, zadał biskupom ostatni cios. 27 września biskupi weszli do kurii, gdzie zostali przyjęci przez ks. Romualda Raka, po czym udali się do kaplicy, by podziękować Bogu za szczęśliwy powrót. Ks. Szymecki powiadomił wikariusza kapitulnego o obecności biskupów oraz o tym, że następnego dnia przejmą władzę. Ks. Piskorz, wzburzony nieoczekiwanym obrotem sprawy, telefonicznie powiadomił komunistów o powrocie biskupów. Przed północą do kurii wtargnęli funkcjonariusze UB, szukając bpa Adamskiego. Oświadczono biskupowi, że jest aresztowany i natychmiast musi opuścić Katowice. Zmęczonego, 81-letniego biskupa wyprowadzono z budynku kurii już po raz trzeci, a potem w asyście ks. Szymeckiego wywieziono w nieznanym kierunku. Biskup Adamski mówił, że było to najbardziej bolesne wygnanie, bo dokonało się za sprawą kapłana.
O tym, jak długo trwał powrót biskupów i jak funkcjonowała diecezja kierowana przez prawowitych rządców, napiszę już w następnym numerze.
Felicja Pająk
[i] 7 marca 1953 r., dwa dni po śmierci Stalina, Katowice zmieniły nazwę na Stalinogród, która obowiązywała do 1956 r.
[ii] PAX to organizacja społeczno-polityczna powstała w 1947 roku, założona przez Bolesława Piaseckiego i innych działaczy przedwojennego Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga. Jej celem było zrzeszanie katolików współpracujących z władzami komunistycznymi w Polsce. Władze PRL próbowały za jej pomocą podporządkować sobie Kościół katolicki, m.in. poprzez wspieranie ruchu „księży-patriotów” oraz krytykę Episkopatu Polski
[iii] Na dachu katedry umieszczono pancerne płyty pochodzące z wraku hitlerowskiego okrętu „Gneisenau”, które miały służyć jako podstawa dla dźwigu montującego kopułę
[iv] Andrzej Grajewski, Wygnanie
[v] Tamże