Zanim napiszę o losach śląskiej diecezji w zmienionych powojennych warunkach, odniosę się jeszcze do działalności bpa Adamskiego w okresie jego wygnania. 28 lutego 1942 roku wczesnym rankiem doprowadzono biskupów Stanisława Adamskiego i Juliusza Bieńka na gestapo – z jedną tylko podręczną walizką – po czym wywieziono ich do Generalnej Guberni. Biskup Adamski udał się do Warszawy, gdzie nie tracąc kontaktu z śląską diecezją, kontynuował pracę duszpasterską pomimo stałej kontroli gestapo. Po wybuchu powstania warszawskiego pełnił posługę kapelana. Warto przypomnieć, że był wówczas jedynym biskupem czynnym na terenie Warszawy. Udzielał ślubów, prowadził nabożeństwa, odprawiał msze święte.
W lutym 1945 roku biskupi śląscy powrócili do swojej diecezji i podjęli działalność naznaczoną licznymi trudnościami. Polska będąca w sowieckiej strefie wpływów nie była miejscem przyjaznym Ślązakom ani tym bardziej ich religijnemu zakorzenieniu. Rozpoczęły się represje szczególnie nasilone wobec osób, które w czasie wojny podpisały Volkslistę. Wszyscy wpisani na III i IV grupę zmuszeni zostali do złożenia pisemnej deklaracji wierności narodowi polskiemu, zaś tych z II grupą pozbawiono praw obywatelskich, aby je odzyskać, musieli przeprowadzić sądowe postępowanie rehabilitacyjne. Miało to też inne podłoże – nie chodziło tylko o upokorzenie Ślązaków, ale dość często o grabież mienia. Biskup Adamski wstawiał się za prześladowanymi, a w wyniku tych interwencji władze złagodziły początkowo tak radykalne podejście do kwestii Volkslisty. Ustępstwo to było wynikiem pewnych nadziei, jakie komuniści wiązali z bpem Adamskim, mając go za ugodowego i szukającego sposobu na współpracę z nowymi władzami. Z czasem jednak początkowy kredyt zaufania, jakim biskup obdarzył nowe władze, uległ zmianie, a jego nieustępliwa postawa obrońcy praw Kościoła sprawiła, że stał się jednym z najbardziej atakowanych polskich hierarchów.
Wielu z naszych czytelników pamięta atmosferę tych trudnych śląskich powojennych lat – upokorzenie, nieustanne poczucie niższości wobec tych, którzy przychodzili z zewnątrz, zajmując kierownicze stanowiska w przemyśle, w oświacie, w administracji. Nie rozumiejąc ani naszej mowy, ani kultury, która łączyła w sobie ślady polskie i niemieckie, niszczyli ją bezwzględnie, a posługiwanie się publiczne gwarą śląską było piętnowane. Ciągle na nowo, jak jątrząca się rana, odżywała sprawa Volkslisty – wielu spośród mających II grupę niemieckiej przynależności trafiało do obozów internowania w Jaworznie i Świętochłowicach, gdzie byli nieludzko torturowani. Trwała gehenna Górnoślązaków.
Kościół śląski nie pozostał wobec tej tragedii obojętny – podnoszono głos w obronie represjonowanych. Na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Narodowej przemówienie w tej sprawie wygłosił radny, ks. Rudolf Adamczyk, apelując o zaprzestanie represji, o uproszczenie procedur rehabilitacyjnych, o umożliwienie wszystkim spokojnego współistnienia. Przemówienie to zostało opublikowane w Gościu Niedzielnym, pomimo że władze naciskały na bpa Adamskiego, aby zrezygnował z tej publikacji. Biskup Adamski sam też osobiście postanowił zabrać głos w obronie prześladowanych. Do wszystkich urzędów zajmujących się sprawą rozesłał swoje opracowanie, pt. Pogląd na rozwój sprawy narodowościowej w Województwie Śląskim w czasie okupacji niemieckiej, w którym wyjaśniał uwarunkowania sprawy podpisywania Volkslisty i apelował o przyznanie Ślązakom praw równych z innymi mieszkańcami Polski. Działania te przyniosły pozytywny oddźwięk – wojewoda, gen. Zawadzki, prezentując problem na sesji Krajowej Rady Narodowej, posłużył się argumentacją przedstawioną przez stronę kościelną. Miało to niewątpliwy wpływ na ostateczne zakończenie problemu, który został rozwiązany w czerwcu 1946 roku, kiedy wydany został dekret, na mocy którego zaniechano represjonowania osób zmuszonych sytuacją do podpisania Volkslisty.