Wiadomości szkolnej społeczności. Z impetem w nowy rok
Wierzyć z dziećmi.
Opowiadanie dla dzieci. Osiem rodzajów szczęścia. Radość czwarta
Zadania
Fotokronika parafialna
Ostatnia strona – Kalwaria Pacławska
Nowe grupy parafialne, czy są potrzene?
Wiele osób przychodzi do mnie z propozycją założenia nowych grup parafialnych albo nowych nabożeństw w naszym kościele. I tak w kolejce stoją nabożeństwa do św. Rity, do św. o. Pio, do św. Szarbela i do Sługi Bożej Dulcissimy. Z grup chciałaby do nas i Galilea (też myślałem, że z tego coś wyjdzie), Legion Maryi, wojownicy Maryi, oaza dorosłych, zespół misyjny i chór parafialny. Każda z propozycji jest gruntownie przemodlona i przemyślana przeze mnie. Zadaniem proboszcza jest dbanie o dobro parafii i parafian, czyli wszystko, co może przybliżać wiernych do Boga i zbawienia.
Przy zakładaniu nowych grup parafialnych albo wprowadzaniu nowych nabożeństwtrzeba rozważyć różne argumenty, przesłanki i cele. Przede wszystkim: czy jest taka potrzeba w parafii. Niekiedy taka potrzeba dotyczy jednej albo paru osób. Czasami dodatkowym argumentem jest przekonanie, że jest wiele chętnych osób z innych parafii. Nie powinno zakładać się grup, w których zasadnicza liczba aspirujących jest spoza parafii. Takie sytuacje mieliśmy latem ubiegłego roku, kiedy pewne grupy religijne wyrosłe i działające w innych parafiach z takich albo innych względów chciały przenieść się do nas. Jest to sztuczna sytuacja i zwykle wynika z jakiegoś rozłamu, który zasadniczo nie jest dobry. Oczywiście czymś zupełnie naturalnym jest przeciwna historia, kiedy to osoby z innych parafii chcą dołączyć albo uczestniczyć w już działających u nas grupach parafialnych. Ktoś powie: a ja muszę jeździć właśnie do innej parafii. I tak czasami jest. Nie w każdej parafii muszą istnieć wszystkie możliwe grupy parafialne. A przy okazji też pytanie, kto ma prowadzić te grupy: księża, jacyś liderzy? Trzeba mierzyć siły na zamiary. Jeszcze innym argumentem często wysuwanym jest opinia, że w innej parafii taka wspólnota tak świetnie działa. Z pewnością jest to prawda. Ale pamiętajmy o tym, że każda parafia ma swoją specyfikę. Coś może właśnie pięknie wyrosnąć w jednym miejscu, a w drugim akurat nie. Myślę, że wynika to z całej złożoności problemu. I jeszcze jedna uwaga: nie powinno tworzyć się nabożeństw, grup tylko po to, by były. Czasami takie sytuacje występują w różnych parafiach i wtedy w każdej grupie są wpisane te same osoby. Nie o to chodzi. Ważne, aby odnaleźć swoje miejsce w Kościele, parafii, odpowiadające mojej duchowości i chęci działania. I w taką wspólnotę się zaangażować.
Czego brakuje w naszej parafii? Na pewno wspólnoty dla indywidualnych osób, nie małżeństw. Wiele osób jest samotnych, są małżonkowie, którzy w przestrzeni religijnej nie mają wsparcia współmałżonków. Właśnie dla takich osób trzeba coś stworzyć.
ks. proboszcz Leszek Makówka
Sztyrdiści dni wyciszynio, zatrzimanio…
Zaniydugo nastanie Wielgi Post i sztyrdziści dni wyciszynio, zatrzimanio, możnotyżnamyślynio nad sobōm, cobyniy robić wiyncyjgupot, a mōndrzyj żyć i czynić dobro. Ale podwielniyprzidzietynmōndry czas Wielgigo Postu, trzanōm się wybawić i wytańcować, cobypotymciyrpliwie i z godnościōm przeżyć sztyrdziści dni aż do świyntaZmartwychwstanioPańskigo.
Tōż zanim zaczōnsie Post, trwoł karnawał,downij zwany miynsopustymabo zapustami: tańcowanie, śpiywanie, gościny, przeblykanie za różnistepersōny, ucieszne wysiady, smowy, wesela, a i porzōnd świniobicie,coby była masno zagryzka natych wysiadach. Możnoniy było to aż takefajerowanie, jak na ôbraziePietera Bruegla „Walka karnawału z postem”, ale jak prziszłyôstatki, to tańcōm i fajerōmniy było kōnca.
PieterBruegl „Walka karnawału z postem”(fragment)
A potymnastowała Środa Popielcowo i zaczynołsie Wielgi Post. Nasze babki i prababki myły wszystkegorki, tygle, tygliki, bōnclikiwrzōncōmwodōm, cobyniyôstałasie kapka tustego, bo mogła sie dostać do jodła, a to by był jużciynżkigrzych – jeść tuste w Wielgi Post. No to co jeść w tyn czas? Co warzić, ażby dotrzimaćprzikozanego postu? Całe familie jodałyroz żur, roz kartofle a kiszka, roz krupy aboszałot ze śledziym bez szpyrek, brateringi, warzōnoabo surowo kiszōno kapusta, sznity chleba bez ômasty.Niy piło się mlyka, bodej i niy jadło sie jajek, a kawa zbożowo była gorzko. Żodnychmaszketōw, piernikōw, gorzołki – skrōmne jodło, a do picioczynsto sok z brzozy, kery dobrze robił na kości, krew i pamiyńć. Niy było muzyki, śpiywōw, tańcowanio, fajerōw. Starki napominały dzieci, jak terajcowały abolarmowały.Ôblykało się ciymnełachy. W kościele nastała cichość ôdôrganōw, a było słyszeć ino klekotki. Take szczyndzynie jodła, maszketōw, tako cichość i zetrwanie we wszystkim, spolygliwośc i sprowiynieprzikozanegodowodziły, ze jestsiezocnym i we wercie na to, cobyprzijōńćPōnboczka Zmartwychwstałego.
Nidziela Palmowo świynci się na pamiōntka wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Z niōmzaczyno się Wielgi Tydzień: Wielgo Środa, Czworteki Piōntek. W Wielgi Czwortekchodziło się z klekotkami trzi razy za dnia. Chodzili ministrantynaôbkoło kościoła i po drōgach. W Wielgi Piōntek jadło się ino roz za dziyń, godałopo cichu i mało. Żodnego głośnego beblanioabośpiywanio. W Wielgo Sobota ôdbywosieświyncynieôgnia i wody,a ôd lot 60. XX wieku świyncynie jodła, kery to zwyczaj prziwandrowoł na
Ślōnsk z przybyszami z Polski. Stoł się powszechny i sōm mu wszyjscy bardzo radzi. Na strōniechorzowskigoskansenu idzie przeczytać: W koszyczku ludziska niyślichlyb, coby go nie brakło bez cołki rok, baranka z ciasta abo z masła jako symbol Zmartwychwstałego Chrystusa, krzon na znak Mynki Pańskiej, sól, konsekwyndzonki i jajca – symbol nowego życio.
I tak kōńczysie czas, w kerym każdy z nos mosie zrobić lepszy przez post, rzykanie, dbanie ô drugich, by przijōńć Zmartwychwstałego. Bo dlochrześcijōnŚwiynta Wielkanocne sōmnojważniejsze. Niesōm radość, nadziejo i zawiyrzynie Jezusowi.
Danuta Orenowicz
Historia diecezji katowickiej
Cz. II. August Hlond – nasz pierwszy biskup
O powołaniu ks. Augusta Hlonda, najpierw na administratora apostolskiego, a potem na biskupa katowickiej diecezji, pisałam w poprzednim numerze – dzisiejszy tekst poświęcę jego osobie oraz działaniom, które nie tylko dały początek istnieniu diecezji, ale były intensywną pracą duszpasterską nad umacnianiem wiary i kształtowaniem moralności Ślązaków. Po zaledwie 4 latach śląskiej działalności w 1926 roku został mianowany arcybiskupem gnieźnieńskim i poznańskim oraz prymasem Polski. Zmarł 22 października 1948 roku. Siedemdziesiąt lat później, 19 maja 2018, papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót Prymasa ze Śląska. Przysługuje mu odtąd tytuł Sługi Bożego.
Urodził się 5 lipca 1881 roku w Brzęczkowicach. Był synem Jana i Marii Hlondów, jednym z 12 dzieci. W wieku 12 lat wyjechał do Włoch, gdzie kontynuował naukę w szkole salezjańskiej. W 1897 roku złożył śluby zakonne, a w 1900 roku ukończył studia na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim z doktoratem z filozofii. Zanim został powołany, by tworzyć diecezję, pracował jako nauczyciel i wychowawca w ośrodkach salezjańskich, m.in. w Oświęcimiu, gdzie zastała go nominacja najpierw na administratora apostolskiego, a potem również na biskupa – w zakładzie salezjańskim w Oświęcimiu odbywał rekolekcje przygotowawcze na konsekrację. Stamtąd udał się do Katowic, gdzie otrzymał sakrę biskupią. Jego przejazd był wielką manifestacją radości – na całej drodze przejazdu owacyjnie witano pierwszego śląskiego biskupa.
Pociąg zatrzymywał się na każdej, udekorowanej specjalnie na tę okazję stacji, gdzie licznie zgromadzeni wierni witali swojego biskupa, a przedstawiciele miejscowych władz, duchowieństwa oraz ludzie kultury wygłaszali serdeczne przemowy. Nadzwyczaj radośnie i serdecznie witały ks. biskupa jego rodzinne Mysłowice: Pociąg dojeżdża do Mysłowic. Dzwony biją radośnie, huk strzałów na wiwat wstrząsa powietrzem… Powoli zajeżdża pociąg na peron. Wokoło płoną pochodnie i błyszczą tysiączne światła. Nieprzejrzane tłumy krzyczą: niech żyje! Orkiestra gra „Kto się w opiekę”, a następnie hymn państwowy. Ks. Biskup przechodzi przed frontem kompanii honorowej straży celnej. Pada komenda: „Prezentuj broń!”. Komendant straży składa Ekscelencji raport. Następnie wśród szpaleru związków: Sokoła, Powstańców, Harcerzy, kolejarzy i wielu innych społecznych i kulturalnych idzie ks. Biskup ku wyjściu. Tutaj wita Go starosta powiatu katowickiego dr. Seidler, burmistrz miasta Radwański, ks. proboszcz Bresler i kolejarz Koszyrski. Po powitaniu udał się ksiądz Biskup przez iluminowaną bramę triumfalną na specjalnie wybudowane wzniesienie, skąd przemówił do wielotysięcznego tłumu wiernych, wzywając do wytrwania w wierze katolickiej, choćby w czasach największych burz, bo każdy prawy katolik jest zarazem porządnym obywatelem, pracującym dla potęgi Państwa. Następnie ks. Biskup przemawia po niemiecku do parafian niemieckich. Żegnany owacyjnie wsiadł ks. biskup z powrotem do pociągu. Orkiestra gra „Serdeczna Matko”, pociąg rusza wśród niemilknącej burzy okrzyków, bicia dzwonów i wystrzałów moździerzowych. Powoli miasto ginie we mgle, nikną światła iluminacyjne, a jeszcze słyszeć pogwar okrzyków rozentuzjazmowanej ludności [1].
Uroczystość konsekracyjna była ważnym wydarzeniem dla społeczności, choć nie obyła się bez elementów konfrontacyjnych ze strony środowisk niemieckich. Tak pisze o tym ks. F. Maroń: Wybór delegatów spośród katolików niemieckiej mniejszości zlecił komitet ks. proboszczowi Strzyżowi, który ze swej strony poprosił o to księcia Henckel-Donnersmarcka. Książę zaś wytypował Ulitza i Ulbricha, przedstawicieli „Verbandu” i „Bundu”, a zarazem zagroził, że wszyscy Niemcy zbojkotują uroczystość, o ile któryś z nich zostanie skreślony z listy [2].
Jak każdy nowo konsekrowany biskup zgodnie z przyjętym zwyczajem wybrał swój herb, który nawiązywał do herbu salezjańskiego zarówno w symbolice – kotwica, gwiazda i serce – jak i w zawołaniu: Da mihi animas caetera tolle (Daj dusze, resztę zabierz). W dolnej części tarczy herbowej został umieszczony las, który ma przywoływać postać Jana Bosko („bosco” w j. włoskim oznacza „las”), góry symbolizujące szczyty doskonałości oraz czarne kontury kopalń będące bezpośrednim odniesieniem do diecezji, której ma pasterzować.
Śląski biskup swoją działalnością duszpasterską obejmował również Śląsk Cieszyński, dlatego już 5 stycznia udał się tam z wizytą, by po spotkaniu z byłym wikariuszem generalnym, ks. Kolkiem, udzielić święceń kapłańskich pierwszym cieszyniankom: księżom Adolfowi Gawłowskiemu z Pruchnej, Karolowi Masnemu ze Strumienia i Rudolfowi Pszczółce z Ropicy. Zwizytował również zgromadzenia zakonne działające na tym terenie. Ksiądz bp Hlond powierzoną mu misję pełnił z wielkim zaangażowaniem, był nie tylko człowiekiem o szerokich horyzontach intelektualnych, ale też wybitnym organizatorem i wizjonerem, który potrafił dostrzec potrzeby Kościoła i społeczności, którym służył. Jeszcze w pierwszym okresie swojej śląskiej działalności doprowadził do powstania Kolegium Konsultorów, wprowadził zmiany w podziale administracyjnym, utworzył sąd biskupi I instancji. Dostrzegając różnorodne potrzeby społeczne, założył Ligę Katolicką, Śląską Ligę Przeciwalkoholową oraz Diecezjalny Sekretariat dla Spraw Dobroczynności, doprowadził do powstania Księgarni i Drukarni Katolickiej oraz tygodnika „Gość Niedzielny”. Tygodnik ten miał krzewić w śląskim narodzie wiarę, kształtować charaktery, budować kulturę.
Jego redaktorzy (…) pisali prosto, językiem potocznym o sprawach Śląska. Jak wspominał Hlond, „odbijano go w takim nakładzie, jakiego przed nim nie miało na Śląsku żadne inne pismo polskie. Bo „Gość Niedzielny” stał się z miejsca pismem ulubionym, któremu już wtedy bez zastrzeżeń wierzono. Był przyjacielem, nauczycielem, doradcą zarówno zacnym górnikom, hutnikom i kolejarzom, jak i ruchliwemu mieszczaństwu oraz tym kochanym gospodarzom, którzy z polskim uporem od wieków orzą lekką śląską glebę” [3].
Wielkim wydarzeniem religijnym podjętym z inicjatywy ks. biskupa była koronacja obrazu Matki Bożej Piekarskiej. Korony poświęcone przez Piusa XI nałożył nuncjusz apostolski w Polsce, abp Lauri. Uroczystość, która odbyła się 15 sierpnia 1925 roku, była jednym z wielu wyrazów głębokiej ufności, jaką bp Hlond żywił do Niepokalanej Wspomożycielki. Zgromadziła rzesze wiernych, którzy z ust swojego biskupa usłyszeli słowa nadziei i duchowego wsparcia, wskazywał im wartości wiary i miłości w życiu każdego człowieka, mocno podkreślał rolę Piekarskiej Pani jako opiekunki i przewodniczki dla wszystkich wiernych. W wygłoszonym Orędziu powiedział:
…Ludu Śląski! Ktokolwiek dochodzi przyczyn twej głębokiej wiary, musi iść do Piekar (…) Bo Piekary to filar, na którym sama Opatrzność oparła twą wiarę. Piekary żywa krynica, z której z woli Bożej Matka Najświętsza na Śląsk cały strumieniami rozlewa przeróżne łaski ku ukojeniu serc. Piekary to twoja chluba i twój skarb, twoja tradycja serdeczna i twa święta potrzeba [4].
Dał podwaliny pod budowę katedry oraz gmachu kurii diecezjalnej i seminarium duchownego – nabył działki budowlane, zainicjował konkurs na projekt katedry. Już w „Gościu Niedzielnym” z 3 stycznia, wydanym z okazji ingresu biskupa, przedstawiono szkice projektu przyszłej katedry, wśród których znalazł się ten autorstwa Gawlika i Mączyńskiego, który po nielicznych modyfikacjach doczekał się realizacji.
Biskup Hlond był postrzegany jako silny przywódca duchowy, dbający o dobro wspólnoty katolickiej. Jego ogromne zaangażowanie w sprawy regionu oraz starania na rzecz umocnienia tożsamości religijnej i społecznej, przez wielu doceniane, budziło jednak kontrowersje. Niektórzy Ślązacy mieli zastrzeżenia co do jego działalności i decyzji, zwłaszcza do jego stanowczego podejścia do kwestii polsko-niemieckich. Rzutowało to również na współpracę z wrocławskim bp. Bertramem, który miał nadzieję na utrzymanie Górnego Śląska w ramach diecezji wrocławskiej. Kiedy jednak te nadzieje zostały przekreślone powołaniem diecezji katowickiej, uznał tę decyzję jako zagrożenie dla niemieckich interesów w regionie. Choć prowadzono duszpasterstwo, które stawiało sobie za cel zaspokojenie potrzeb zarówno polskich, jak i niemieckich wiernych – każdy list pasterski był wydawany również w j. niemieckim, a w wielu kościołach regularnie w tym języku odprawiano nabożeństwa [5], zaś założony przez ks. Hlonda „Gość Niedzielny” miał swojego niemieckiego odpowiednika „Sonntagsbote” – podejmowane działania nie zadowalały bp. Bertrama. Skomplikowane relacje, naznaczone napięciami i różnicami poglądów, nie przekreśliły jednak współpracy w działaniu na rzecz jedności Kościoła, choć czyniły ją trudną.
Jako duchowny, ksiądz Hlond był człowiekiem o głębokiej duchowości i silnym charakterze ukształtowanym w licznej rodzinie kultywującej wartości chrześcijańskie i patriotyczne. Miało to wpływ na całe jego życie i działalność. Był człowiekiem o wielkiej empatii i trosce o innych – jego podejście do ludzi było pełne zrozumienia i wsparcia, był autorytetem i wzorem do naśladowania. Potrafił słuchać i zrozumieć problemy innych, co czyniło go bliskim i dostępnym.
Podczas jednej z wizytacji parafialnych bp Hlond zauważył, że proboszcz jest bardzo zmęczony i zestresowany. Zapytał go więc, co się stało. Proboszcz odpo- wiedział, że ma wiele obowiązków i nie wie, jak sobie z nimi poradzić. Biskup Hlond uśmiechnął się i powiedział: Pamiętaj, że Bóg nigdy nie daje nam więcej, niż jesteśmy w stanie udźwignąć. A jeśli czujesz, że masz za dużo na głowie, to może czas poprosić o pomoc swoich parafian. Wspólnota jest po to, aby się wspierać.
Zdarzyło się, że na wizytację w Halembie bp Hlond przybył już o 6.30. Wierni czekali przed konfesjonałem, a proboszcza jeszcze nie było – zasiadł więc w konfesjonale i zaczął spowiadać, a gdy proboszcz się nie zjawiał, przywołał jakiegoś chłopca i polecił mu, by pobiegł na probostwo i powiedział, że jakiś ksiądz jest w konfesjonale i czeka na proboszcza. Widać stąd, że relacje między biskupem a księżmi układały się bardzo dobrze.
W sprawach krzewienia wiary był jednoznaczny i zdecydowany, jasno wskazywał na Chrystusa i Jego Kościół jako drogę ocalenia indywidualnego człowieka i całej ludzkości od wpływów zła działającego w świecie. Organizował Zjazdy Katolickie, które miały na celu umocnienie wiary i jedności wśród katolików. Jednym z takich wydarzeń był II Śląski Zjazd Katolicki (11.08.1923), w którym kładł nacisk na odbudowanie żywej więzi z Kościołem – mówił:
Na to zło nie ma innej rady, jak powrót do Kościoła, który jest „filarem i utwierdzeniem prawdy” (1 Tm 3, 15) i do Boskiej nauki, i do Boskiego prawa, które już tylokrotnie odrodziło świat i narody: i „nie masz w żadnym narodzie zbawienia. Albowiem nie jest pod niebem inne imię dane ludziom, w którym byśmy mieli być zbawieni” (z 4, 12). Zatruta dusza ludu ożyje i wyzwoli się z pęt moralnej niemocy przez przyjęcie odrzuconej prawdy i zaniedbanej łaski Chrystusowej. „Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8, 32). Śląsk odrodzi się tym, czym żył i stał przez wieki: wiarą swych ojców [6].
Wykorzystywał każdą sposobność, by swoich diecezjan wprowadzać w głębię wiary. Przemawiał, pisał orędzia i odezwy. W czasie swojej śląskiej działalności napisał 5 listów pasterskich, poprzez które chciał umocnić wiernych i wskazać drogę moralnego rozwoju. W liście z 1 marca 1924 roku podkreślał znaczenie wiary katolickiej w życiu społecznym i moralnym. Zwracał uwagę na fakt, że to nie, jak się również dziś niekiedy sądzi, kryzys wiary jest wynikiem zmieniającej się kultury, lecz kultura upada, gdy nie opiera się na zasadach wiary – tak pisał:
O nie! Pamiętajmy, że nie kultura przyniosła nam wiarę, ale wiara przyniosła nam kulturę. Kultura prawdziwa oznacza postęp, a przede wszystkim postęp moralny, który dokonywać się może jedynie na zasadach wiary. Kultura bez wiary to kształt bez duszy, to forma czcza i próżna. Dopiero wiara napełnia ją treścią i prawdą [7].
Otaczał opieką duszpasterską wszystkie stany – dostrzegając specyficzne potrzeby i zadania stojące przed każdym z nich – osobno młodzież, kobiety, mężczyzn. Doceniał ważną rolę, jaką pełnią w Kościele. Śląskim mężom dziękował za ich wiarę, za troskę o rodzinę, a zwłaszcza o jej życie religijne, za dbałość o Kościół, za ich ofiarność. Jako odpowiedzialnym za kształtowanie środowiska, w którym żyją, przypominał, że pokój i szczęście można budować jedynie na Chrystusie – mówił:
Idea Chrystusowa i tylko ona, zdolna jest opanować świat ku trwałemu szczęściu narodów. Tylko Chrystusowe prawo i Chrystusowy porządek zgotuje Śląskowi szczęśliwe czasy. Wierni tradycji śląskiej pracujcie i Wy, Mężowie nad utrwaleniem ‘pokoju Chrystusowego w Królestwie Chrystusowym’. Idźcie z kapłanami, stójcie w pierwszej linii, tuż przy krzyżu, pełni żaru i pełni wiary w słowa Boże: ‘Ufajcie, jam zwyciężył świat’ (J 16, 33). I my z Chrystusem zwyciężymy, nikt inny [8].
Często kierował swoje słowa do kobiet, podkreślając ich rolę w Kościele i społeczeństwie, zachęcał je do aktywnego uczestnictwa w życiu religijnym i społecznym, podkreślając ich niezastąpioną rolę jako matek, żon i opiekunek rodziny. Wzywał do pielęgnowania wartości chrześcijańskich, takich jak miłość, wierność i poświęcenie, oraz do bycia wzorem dla młodszych pokoleń. Zwracał również uwagę na znaczenie edukacji i samorozwoju kobiet, podkreślając, że ich duchowy i intelektualny rozwój jest kluczowy dla budowania silnych i zdrowych wspólnot. Bardzo chętnie przebywał z młodzieżą, dobrze rozumiał jej potrzeby, rozbudzał pragnienia, stawiał wymagania, wspierał w podejmowanych działaniach. Ustanowił św. Stanisława Kostkę, którego sam darzył ogromną atencją, patronem młodzieży, a 18 maja 1924 roku zawierzył całą śląską młodzież Matce Bożej Jasnogórskiej – modlił się:
Dozwól, abyśmy pod wodzą pasterzy skutecznie przyłożyli ręki do religijnego odrodzenia naszej śląskiej krainy, a kiedyś jako mężowie katoliccy o to dbali, by ukochany nasz Śląsk wierny wierze swych praojców, pozostał zawsze drogocenną perłą w koronie, która twe święte skronie wieńczy [9].
Biskup Hlond, salezjanin, duchowy syn św. Jana Bosko budował swoje życie i działalność w oparciu o dwie granitowe kolumny z wizji św. Jana – nabożeństwo do Eucharystii i do Niepokalanej Wspomożycielki Wiernych. Te dwa nabożeństwa dominowały w jego życiu – Niepokalanej zawierzał siebie i swoich wiernych, w Jej opiece widział nadzieję na lepszą przyszłość naszego narodu, wierzył, że:
Na nowej tęczy chwały unosi się nad Kościołem Niepokalana. Ona chrześcijaństwo w czasie najcięższych rozpraw szczególną opieką otoczy i da mu zwycięstwo. Polecajmy Jej opiece posłannictwo Kościoła w Polsce i nasze polskie zmagania apostolskie: Wspomożycielko wiernych, módl się za nami! [10]
Krótka działalność bp. Hlonda na Śląsku obfitowała w wielkie wydarzenia, ale też naznaczona była trudną, codzienną pracą nad kształtowaniem administracyjnego, duchowego i społecznego oblicza naszego regionu. Wiele mu zawdzięczamy – jego wizjonerstwo i głęboka duchowość pozostawiły trwały ślad w historii nie tylko naszego śląskiego Kościoła. Cała jego działalność, jego ogromne zaangażowanie w sprawę budowania Chrystusowego Królestwa, a przy tym jego prostota, silna wiara, skromność, bezpośredniość i życzliwość w kontaktach z ludźmi, wskazują na wielkość tej postaci – niewątpliwie jednej z najwybitniejszych w polskiej historii XX w. Wszystkie późniejsze działania Prymasa ze Śląska potwierdzają tę wielkość. Warto wspomnieć, że był pierwszym nie-Włochem kandydatem do tronu papieskiego po śmierci Piusa XI. Dobrze byłoby, abyśmy lepiej poznali tę niezwykłą postać i nauczanie, tak aktualne na dzisiejsze czasy zamętu i braku jednoznaczności.
Felicja Pająk
[1] Triumfalny wjazd J. E. Ks. Biskupa Hlonda do Katowic, http://patrimonium.chrystusowcy.pl/
[2] Franciszek Maroń, Historia Diecezji Katowickiej
[3] Zdzisław Janeczek, Poglądy prymasa Augusta Hlonda na człowieka i historię, „Śląski Kurier WNET” nr 56/2019
[4] Ks. Jerzy Bajda, Kardynał August Hlond – światło dla Polski
[5] Był jednak pewien epizod – w odpowiedzi na działania strony niemieckiej, która źle traktowała polskich katolików w niemieckiej części Górnego Śląska i nie pozwalała na polskie nabożeństwa, bp Hlond zdecydował, że w Polsce też nie będzie nabożeństw w j. niemieckim
[6-10] Cytaty pochodzą z tekstów bpa A. Hlonda zebranych w: Ks. August Hlond na Górnym Śląsku 1922-1926 – SBC.pdf, pod red. ks. Jerzego Myszora