O zabytkach naszej parafii, jak i o perełkach Rudy Śląskiej z Miejskim Konserwatorem Zabytków
Kilka lat temu zostałam obdarowana niezwykle interesującą pod względem treści i grafiki miejską publikacją „Spacerownik po Rudzie Śląskiej”. Przyznaję, książka zrobiła na mnie spore wrażenie. To – pomyślałam sobie – obowiązkowe dla każdego rudzianina kompendium wiedzy, które promuje to co wartościowe i piękne w naszej małej ojczyźnie, jej industrialny charakter, historię, zabytki, ale też wielkich ludzi, którzy w dużej mierze odcisnęli swoje piętno w kształtowaniu tych trzech wcześniej wymienionych zakresów. A to co mnie szczególnie zainteresowało, nawet połechtało moją lokalną dumę, to dwa ostatnie podrozdziały części „Trasy po dzielnicach” zatytułowane „Zakamarki Kłodnicy” i „Malownicze zakątki Kuźnicy”… Dziś mam okazję porozmawiać z Tobą, autorką tej świetnej publikacji, zacznę więc prowokacyjnie: dlaczego aż dwa podrozdziały? Czy te nasze tereny są na tyle interesujące, by opisać je osobno?
Przyglądając się historii osadnictwa na tym terenie, sięgamy bardzo daleko w przeszłość. Wiemy, że już w średniowieczu znajdowały się tu kuźnie żelaza, wokół których narosła infrastruktura mieszkalna i usługowa, co dało asumpt do rozwoju osad. Stara Kuźnica i Kłodnica są według mnie przestrzennie wyodrębnione, każda ma swoją specyfikę, dlatego postanowiłam tereny te w Spacerowniku oddzielić również od Halemby. Wydawało mi się, że wrzucenie tych trzech obszarów do przysłowiowego jednego worka byłoby pozbawieniem głosu tych pierwotnych osad i pominięciem zróżnicowanych aspektów ich rozwoju, które przełożyły się na ich dzisiejszy wygląd i funkcjonowanie.
Na co więc zwrócić szczególną uwagę, przechadzając się po naszej parafii? Użyję słowa „parafia”, bo łączy ono kłodniczan z kuźniczanami. Czy są na terenie naszej parafii zabytki o charakterze wyjątkowym?
Kłodnica to dla mnie zupełnie niespodziewane zagłębie architektury modernistycznej. Mamy szkołę, która jest z końcówki lat 30., i mamy budynek biblioteki, który ma ciekawą, modernistyczną formę. Bardzo interesująco prezentuje się także całe założenie związane z kościołem, można powiedzieć, że operuje formami postmodernistycznymi. Poleciłabym właśnie te trzy obiekty do kontemplacji i uwagi, bo jadąc w takie miejsca jak Kłodnica, gdzie mamy do czynienia w dużej mierze z tradycyjną zabudową usytuowaną wzdłuż ulic, nie spodziewamy się zobaczyć architekturę tego typu.
Przyznaję, że obiekty te nigdy mojej szczególnej uwagi nie przyciągały. Wręcz przeciwnie, architektura ta w moim odczuciu przypomina raczej prostą bryłę…
Owszem, to proste bryły, jednakże w bardzo przemyślany sposób komponowane. W przypadku szkoły pojawiają się charakterystyczne dla modernizmu pasy okien, płaski dach oraz ciekawie opracowany ceglany cokół. Elementy te sprawiają, że budynek zyskuje horyzontalny wymiar, jego architektura jest czytelna i graficzna. W bibliotece pięknym przykładem nowoczesnych rozwiązań jest wysunięcie na froncie, przez co ta „bryła” wydaje się bardzo dynamiczna. To też jest dosyć niespotykane, bo o wiele prościej było wybudować po prostu płaską ścianę. W tym budynku dawniej znajdowała się Ochotnicza Straż Pożarna, stąd te duże okna, pełniące niegdyś funkcję bram garażowych dla wozów gaśniczych. Przejdźmy jeszcze do kościoła. Samo założenie kłodnickiego kompleksu parafialnego jako zespołu obiektów zatopionych w zieleni jest bardzo ciekawe. Założenie to przygotowane zostało z dużą dozą wrażliwości na otoczenie składające się na ten kompleks, obiekty te nie są przeskalowane, ich formy są atrakcyjne, ale jednocześnie bardzo proste, czyste. To przykład architektury operującej bardzo ciekawą formą, powiedziałabym formą nieprzegadaną.
W „Spacerowniku” przeczytamy też o kapliczce św. Józefa przy ulicy Kaczmarka, i o „Placu Wolności”, czyli obszarze leżącym w okolicy mostu, niedaleko którego w XIV wieku powstała jedna z najstarszych na Górnym Śląsku kuźni żelaza. Na Starej Kuźnicy mamy dwa obiekty sakralne, niezwykle ważne dla naszej społeczności: krzyż oraz kapliczkę kubaturową. W książce piszesz, że kapliczkę wzniesiono w miejscu niewielkiego cmentarza, na którym grzebano ofiary cholery lub tyfusu. Czy wiemy coś więcej na ten temat?
Informację tę wyciągnęłam ze źródeł bibliograficznych, z których czerpałam wiedzę do Spacerownika. Faktem jest, że kapliczki kubaturowe i krzyże były bardzo często stawiane w miejscach masowych pochówków. Jest duże prawdopodobieństwo, że tak faktycznie i w tym przypadku było. Wiemy z historii, że praktyka upamiętniania mieszkańców osad, którzy zmarli w trakcie epidemii, za pomocą obiektów takich jak krzyże czy kapliczki była często stosowana.
Zanim przejdziemy do ogólnomiejskich zabytków, chciałabym Cię jeszcze zapytać o nasz piękny zameczek leśny nazywany Waldschlossem. Obiekt aktualnie jest w rękach prywatnych, więc o jego zaadaptowaniu przez miasto na chwilę obecną mowy być nie może. Powiedz mi jednak, co sądzisz jako specjalista o wartości tego obiektu.
Jest to obiekt bardzo dobrej klasy architektonicznej. Jego stan nie wydaje się najgorszy, z zewnątrz bryła jest zachowana, spójna, zwarta. To budynek o tyle wdzięczny pod wszelkie prace adaptacyjne, że posiada dużą kubaturę oraz znajdujący się za nim ogród. W przyszłości mógłby zostać przekształcony na różne cele – działalność usługową, lokalne centrum kultury, przedszkole, klub młodzieżowy… Powierzchnia sprawia, że funkcji mogłoby być kilka. Myślę, że temat zameczku jest rozwojowy, na pewno szkoda byłoby ten obiekt stracić. Z architektonicznego punktu widzenia zameczek pięknie domyka ulicę Piotra Skargi. To architektura dobrego gatunku i jeden z nie tak licznych w naszym mieście przykładów secesji.
Z czego my rudzianie powinniśmy być szczególnie dumni, jeżeli chodzi o zabytki? Co nas wyróżnia od innych śląskich miast? O którym z obiektów każdy z nas, mieszkańców, powinien wiedzieć? Proszę Cię o listę takich TOP 3 miejsc.
Zacznę bardzo niestandardowo, że naszym TOP 1, z czego powinniśmy być dumni, to nie materialny obiekt, a raczej niematerialne dziedzictwo. Ogromną wartością naszego miasta jest to, że bardzo dużo osób zna język śląski i na co dzień się nim posługuje, to, że mamy bardzo dobrze zachowane tradycje i szacunek do przeszłości, cenimy sobie przodków. To wydaje mi się naszym największym potencjałem kulturowym, bo za tym dopiero idzie dbałość o otoczenie materialne. Dobrym przykładem jest to, co teraz dzieje się na Szybie Franciszek w Rudzie. Wszystkie działania realizowane tam przez miasto nie miałyby miejsca bez zaangażowania lokalnej społeczności. Siła płynąca z poczucia naszej obecności w tym miejscu, spuścizna historyczna ma dużą wartość i napędza działania ściśle konserwatorskie. Tak też rozumiem moją misję jako dbałość o to, by ludzie mieli jak i gdzie podtrzymywać swoje tradycje i spuściznę swoich przodków. My mamy fantastyczne poczucie dumy z bycia rudzianinem, Ślązakiem. To jest nasze miejsce na ziemi. Jeżeli zaś chodzi już o same obiekty, to może wyróżnię je pod względem epokowym. Na pewno z takich XIX-wiecznych perełek na szczególną uwagę zasługuje wspomniany już zespół Szybu Franciszek (ul. Szyb Bartosza odchodząca od ulicy Piastowskiej, zaraz za wiaduktem, niedaleko dworca kolejowego). To zespół, który powstał z niezwykłą dbałością o detale architektoniczne, zupełnie niespotykaną. Tam dokonano dosłownie szaleństwa architektonicznego, jeżeli chodzi o elementy dekoracyjne. Aktualnie jest to plac budowy. Większość tego kompleksu zostanie już wyremontowana do końca 2027 roku.
Na co dokładnie zaadaptowane zostaną remontowane obiekty?
Już w przyszłym roku na miejscu otwarte zostanie Lokalne Centrum Tradycji, miejsce poświęcone niematerialnej kulturze Górnego Śląska. To będzie ciekawostka na mapie całego regionu, bo o ile mamy bardzo dobrze wsparte komponenty infrastrukturalne, które reprezentuje chociażby Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu czy Muzeum Hutnictwa w Chorzowie, to opowieść związana z takim normalnym życiem Ślązaków znajdzie miejsce właśnie u nas, w Rudzie Śląskiej. Poza tym sam szyb, nadszybie i budynek maszyny wyciągowej adaptowane będą na mieszkania wspomagane, skierowane do osób starszych, z wykluczeniami ruchowymi. Remont zespołu Szyb Franciszek zakłada też budowę mieszkań komunalnych.
Wróćmy do naszej listy TOP zabytków. Co jeszcze jest bliskie Twojemu sercu?
Ja jestem wielką fanką dawnego ratusza w Wirku (dawny sąd rejonowy). To obiekt międzywojenny zaprojektowany przez Tadeusza Michejda, jednego z najlepszych śląskich architektów tego okresu. To jedyny w mieście przykład zastosowania rozwiązań art deco. Budynek wydaje się niepozorny, jednak formy architektoniczne, operujące motywem trójkąta (co widać w podcieniach od frontu czy w formie drzwi wejściowych), czynią obiekt niezwykle dekoracyjnym. Są zresztą bardzo charakterystyczne dla tego stylu. Myślę, że to nasza perełka, z której możemy być dumni. Kolejną perełką niewątpliwie jest Wielki Piec Huty „Pokój”.
Kiedy obiekt ten będzie dostępny do zwiedzania?
W tym roku najprawdopodobniej podpiszemy umowę z wykonawcą prac remontowych, pozyskaliśmy dofinansowanie i liczymy na to, że prace będą szły sprawnie i wkrótce będziemy mogli zaprosić ludzi na zwiedzanie tego obiektu. Wyremontowany obiekt będzie posiadał nie tylko przestrzeń muzealną, ale będzie również siedzibą Centrum Transformacji. Co do tej listy TOP wspomnę jeszcze o jednym, może mniej znanym miejscu – Koksowni Orzegów. Miejsce to odrodziło się praktycznie z całkowitej ruiny, było całkowicie zapomniane. Dzięki rekultywacji tego terenu udało się Koksownię Orzegów włączyć na nowo w miejską przestrzeń, nadać jej nową wartość.
Wymieniłaś trzy obiekty industrialne związane z koksownią, kopalnią, hutą, to bardzo znamienne dla naszego miasta, naszej historii. Na koniec może kilka słów o koloniach robotniczych, których w naszym mieście wiele, tak jak wiele jest przykładów architektury, jakie reprezentują.
Rzeczywiście, rudzkie kolonie robotnicze to jedne z najciekawszych na całym Górnym Śląsku. Z tych najbardziej znanych wymienić możemy osiedle Staszica, Wolności, Kościelna czy Carl Emmanuel w Rudzie, kolonia przy ulicy Tunkla i przy ulicy Radoszowskiej. Ruda Śląska jest miastem, które może na podstawie swoich obiektów pokazać przekrojowo, jak takie osiedla robotnicze dawniej wyglądały. Nie możemy nie wspomnieć też o osiedlach Kaufhaus i Werdon czy też powojennych fińskich domkach, które pierwotnie przecież miały być tymczasowe, a służą po dziś dzień.
Serdecznie Ci dziękuję za rozmowę. Naszych czytelników odsyłam po garść informacji na stronę miejską, gdzie o wszystkich opisywanych miejscach przeczytać możemy w elektronicznej wersji „Spacerownika po Rudzie Śląskiej”: www.rudaslaska.pl/ruda-slaska/odkryj-rude-slaska/spacerowniki.
Z Martą Lip-Kornatką, Miejskim Konserwatorem Zabytków w Rudzie Śląskiej
rozmawiała Dominika Rusin