Grudzień 2023 10(133)

W numerze:

  • Wydarzenia parafialne
  • Słowo księdza proboszcza.. aby nie bać się radości… 
  • Prawdy katechizmowe. Pycha
  • Uroczystość Bożej Rodzicielki
  • Oziornoje – święte miejsce polskich zesłańców
  • Korespondencja z Ekwadoru. W drodze pełnej niespodzianek
  • Marija Bistrica – sanktuarium Królowej Pokoju
  • Po naszymu ô Godnich Świyntach
  • Wychowanie katolickie. Jak pomóc dziecku w przygotowaniu do sakramentu spowiedzi?
  • Rekolekcje dla mam „Radosne macierzyństwo”
  • Kalendarz wydarzeń parafialnych
  • Wiadomości z Syberii. Listy o. Artura
  • Wiadomości szkolnej społeczności. Jesień pełna aktywności!
  • Opowiadanie dla dzieci. Boże Narodzenie
  • Wierzyć z dziećmi. Bliżej Pana Jezusa
  • Fotokronika parafialna
  • Ostatnia strona – zdjęcia z Barbórki i Mikołaja
…aby nie bać się radości…

11 listopada na św. Marcina tradycyjnie mamy krótkie przedstawienie związane z najbardziej znanym wydarzeniem z życia świętego. W tym roku odegrałem rolę konia. Biorąc pod uwagę fakt, że dwa lata wcześniej grałem samego Marcina, nie da się ukryć, iż był to lekki sceniczny upadek. Przynajmniej na cztery nogi. Ale przecież tak właśnie bywa z karierami aktorskimi. Po tegorocznym występie dowiedziałem się jednak dosadnie, że nie wszystkim przypada do gustu taka rola. Jeden z krytycznych głosów brzmiał mniej więcej tak: Czy po raz kolejny musi robić ksiądz z siebie pajaca?! Tak, to jest pytanie na które od dłuższego czasu sam próbuję sobie odpowiedzieć. Czy trzeba występować w teatrzykach, czy trzeba prowadzić festyny, czy trzeba odgrywać różne role na mszach św. szkolnych albo podczas rorat, czy trzeba chodzić z kijkami na nordic walking? Odpowiedź jest dość prosta: nie trzeba! Generalnie nic nie trzeba robić. Można spokojnie odprawić mszę św. w kościele i nic więcej nie robić. Jest tylko jeden problem: ja tak nie potrafię! Nie potrafię patrzeć na to, że mogłoby się dziać wiele, a nie dzieje się nic. Nie potrafię spokojnie czekać, aż ktoś coś zrobi, aby w końcu się okazało, że nikt nic nie zrobił. Nie potrafię patrzeć na to, że Kościół nie jest dobrze postrzegany przez ludzi, i nic z tym nie robić. No dobrze, ale czy trzeba od razu robić z siebie pajaca? Odpowiedź też jest prosta: nie trzeba. Z pewnością można inaczej. Ale można i w ten sposób. Po co? Aby dzielić się radością, aby zobaczyć uśmiech na twarzach ludzi zmęczonych życiem, aby pokazać, że to Bóg daje nam siłę do cieszenia się życiem takim, jakie ono jest. Dlatego jeśli czegoś się obawiam, to raczej śmiertelnie poważnych ludzi, którzy nie mają do siebie żadnego dystansu. Ludzi, którzy boją się radości, boją się uśmiechu.

Dlaczego się boją? Bo w swoim mniemaniu coś mogą stracić: pozycję, reputację, ważność. Tylko… jeśli stracą je przez śmiech, to znaczy, że nigdy jej nie mieli.

Mamy czas Bożego Narodzenia. To jest prawdziwa radość. Radość z tego, że Bóg jest, że chciał stać się jednym z nas, że nas odkupił, wyzwolił od wszelkiego zła. To właśnie radość jest owocem Ducha Świętego w nas, znakiem Jego obecności i życia. Wszystkim w tym czasie życzę takiej właśnie radości, ale życzę też tego, aby tej radości się nie bać.

ks. proboszcz Leszek Makówka

Menu