Szerokie plaże, majestatyczne góry, bujna roślinność – Ekwador, choć to państwo stosunkowo małe, w atrakcyjności niczym nie ustępuje swoim większym sąsiadom. Od północy graniczy z Kolumbią, zaś od wschodu i południa z Peru. Zachód to już Pacyfik, a na nim dosyć dobrze kojarzone wyspy gigantycznych żółwi, czyli Galapagos. Jak podaje Wikipedia, powierzchnia ekwadorskiej ziemi to 283 560 km². To przestrzeń porównywalna z Polską; i tutaj lista podobieństw mocno się zawęża. Jadąc do Ekwadoru, możemy bowiem naprawdę dobrze posurfować lub, za małe pieniądze, zobaczyć wieloryby czy też, to już za darmo, iguany w swym naturalnym środowisku. Można też zdobyć jeden z największych szczytów świata, Chimborazo, które liczy ponad 6200 m n.p.m. Sama stolica Ekwadoru, Quito, leży na wysokości do 2850 m n.p.m! Wschód kraju to już Amazonia, inaczej zwana oriente. To tereny mniej zaludnione, mniej okiełznane, niepozbawione jednak sporych miast, w których każdy podróżnik zostanie dobrze ugoszczony. Ten nie tak duży, lecz przebogaty krajobrazowo, kraj to też bogactwo kulinarne. Królestwo ryżu, bananów i kakao położone bliżej oceanu chętnie wymienia swoje dobra na niezliczone rodzaje warzyw, które bez problemu kultywować można na terenach górskich. Im wyżej, tym roślinność, gleba i warunki życia inne, ale nie tylko. Zmiany łatwo zauważymy także w rysach twarzy i ubiorze mieszkańców. Głównie w Andach, lecz nie jedynie, spotkać można rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej – indigenos. Wielu z nich nadal, poza hiszpańskim, używa inkaskiego języka quechua /keczua/, który, jak i nasza „ślonsko godka”, przeżywa obecnie swój renesans. Tak, Ekwadorczyków kulturowo czasem dzieli wiele, są jednak fundamenty, które spajają większość. Krzyż i obraz Matki Bożej znajdziemy prawie w każdym tamtejszym domu. I choć z tą wiarą czasem różnie bywa, to nocy Zmartwychwstania oczekuje wielu. Co roku, jak miliony katolików na świecie, Ekwadorczycy sypią głowy popiołem, wciąż na nowo przeżywają chwile wielkiego cierpienia i radości Chrystusa. A sama tradycja? Cóż, pomimo iż pokarmów w Wielką Sobotę nie święcą, to myślę, że szybko odnaleźliby się w polskich realiach Wielkanocy, ale też vice versa. Zacznijmy jednak od początku… Jak już pokrótce wspomniałam, Ekwador to kraj różnorodny – tradycje i kultura różnią się znacząco w zależności od części kraju, w której się znajdujemy. To, co ich z pewnością w obrządkach łączy, poza wspólnym obrządkiem kościelnym, to spuścizna hiszpańska – oni lubują się w procesjach, w gestach teatralnych i pełnych emocji. Cała Latinoamerica w Wielki Tydzień wychodzi na ulice, podobnie zresztą jak duża część Hiszpanii. Ja ponad rok spędziłam w tej cieplejszej części kraju, zwanej costa, gdzie blisko do Oceanu Spokojnego i do mango prosto z drzewa. Na przykładzie jednego z miasteczek postaram się dziś opowiedzieć o świętach „pod palmami”, o świętach w San Pablo de Pueblo Nuevo. Pomoże mi w tym Celeste Saltos, wspaniała przewodniczka duchowa, administratorka i prawa ręka przyjezdnych księży. W kraju, w którym proboszcz parafii to „rarytas”, dobry i oddany sprawie guia /przewodnik/ to istny skarb. – Post (la Cuaresma) rozpoczynamy w Środę Popielcową, od tego dnia, w każdy piątek, do Niedzieli Palmowej, celebrujemy wspólnie drogę krzyżową – relacjonuje señora Celeste. Na San Pablo de Pueblo Nuevo, które znajduje się na wsi, składa się centrum z kościołem oraz 14 wiosek posiadających swoje kaplice. W każdej z tych wiosek jest ktoś, kto sprawy religijne trzyma w swoim ręku, guia lub szanowany/a katecheta/ka. To pod ich przewodnictwem sprawowane są poszczególne ceremonie. Dla parafian szczególne znaczenie ma piątek poprzedzający Niedzielę Palmową tzw. Viernes de Dolores. W tym dniu, praktycznie od XV wieku, obchodzono święto Matki Bożej Bolesnej. Z czasem zostało ono zniesione, a Jej wspomnienie aktualnie przypada na 15 września. Tam jednak, gdzie kult był silnie zakorzeniony, w szósty piątek Wielkiego Postu także i dzisiaj celebruje się uroczystości na cześć Matki Bożej. – Od lat w naszej parafii w ten właśnie piątek spotykamy się wszyscy, jak tylko kto może, przy kaplicy w Santa Barbara, wiosce, której patronuje Matka Boża Bolesna. Tam sprawowana jest Eucharystia – mówi Celeste Saltos i dodaje – Kult rozpoczął się wiele lat temu, kiedy byłam bardzo młoda. Pewien pan, Angel Mendoza, zawsze przynosił obraz Matki Bożej Bolesnej, kładąc go na zrobionym przez siebie ołtarzu. Ludzie dzięki temu licznie zaczęli oddawać się pod Jej opiekę. Potem powstała malutka kapliczka, a po niej wybudowano już większą, trwałą, w której, szczególnie w piątek przed Niedzielą Palmową, odprawiane były i są nadal ceremonie na cześć Matki Bożej Bolesnej. Mamy ku Niej ogromną cześć i zawsze każdy, kto tylko może, bierze udział w tej uroczystości. Obchody Niedzieli Palmowej w Pueblo Nuevo rozpoczynają się w miejscu oddalonym od kościoła. Wierni przygotowują wtedy specjalny ołtarz i ustrajają go palmami. – Na wstępie ksiądz błogosławi gałązki, które każdy trzyma w ręce, czyta Słowo Boże, a następnie wszyscy idziemy w stronę kościoła, za księdzem podążającym na osiołku. Procesji towarzyszą śpiewy. Po dojściu do kościoła rozpoczyna się msza św. – streszcza Celeste Saltos. W Wielki Czwartek z rana, w katedrze diecezjalnej w Portoviejo (stolica regionu), odbywa się Misa Crismal, czyli msza krzyżma świętego, której przewodniczy biskup diecezjalny, uczestnikami zaś są kapłani z całej diecezji. Podczas Eucharystii błogosławione są święcone olejki. Wieczorem, już w kościele parafialnym, rozpoczyna się uroczysta ceremonia wielkoczwartkowa. Podczas mszy św. wierni uczestniczą w lavatorio de los pies, czyli obmyciu nóg. – Zawsze wybiera się 12 osób, tak, jak było 12 apostołów, którym ksiądz przewodniczący Eucharystii obmywa nogi, tak jak kiedyś zrobił to nasz Pan Jezus Chrystus – mówi señora Celeste. W Wielki Czwartek zbierana jest także ofiara pieniężna na Kościół, czyli to, co udało się przez cały Wielki Post zebrać każdemu, zrzekając się różnych przyjemności. Wielki Piątek dla Ekwadorczyków to przede wszystkim procesja drogi krzyżowej, podczas której, szczególnie młodzież w przebraniach, inscenizuje poszczególne stacje. W Pueblo Nuevo droga krzyżowa rozpoczyna się zazwyczaj o godzinie 8.00 lub 9.00 z rana w jednej z wiosek i kończy w kościele w centrum. – Po dojściu do kościoła zawsze czytane są słowa Jezusa wypowiedziane na krzyżu (Las Siete Palabras), każde z nich przedstawia jedna osoba, mówi się też o rękach, nogach i sercu Pana Jezusa, a także o samotności Matki Bożej – podkreśla guia Celeste. W Wielką Sobotę, nazywaną Sabado de Gloria (sobotą chwały), uroczystości rezurekcyjne rozpoczynają się wieczorem, po zapadnięciu zmroku, około godziny 19.00 czy 20.00. Eucharystia prowadzona jest zgodnie z obrządkiem liturgicznym. Po niej zaś, tradycyjnie, już od kilku lat wszystkich uczestników mszy św. częstuje się czekoladą na gorąco ze słodką bułką – chocolate con pancito. Niedziela Zma- rtwychwstania przez Ekwadorczyków traktowana jest uroczyście, widać wzmożoną obecność na mszy św., jednak najważniejsze wydarzenie, rezurekcja, ma miejsce właśnie w Wielką Sobotę. Jak zaznacza señora Celeste, upływ czasu i aktualne trendy światowe robią swoje. – Dawniej w okresie Triduum Paschalnego ludzie nie pracowali, pozostawało się na modlitwie, w skupieniu nad prawdami wiary. Ten czas przeżywało się w domu, w rodzinie. Teraz część osób do samego końca pracuje, poza Wielkim Piątkiem, lub po prostu Wielkanoc traktuje jak długi weekend, gra się w karty, spotykamze znajomymi lub jedzie na plażę – relacjonuje. O świątecznych tradycjach kulinarnych omawianej wspólnoty pisała niestety nie będę, bo takowych po prostu nie ma. W tej części kraju podaje się w Wielkanoc to, co zawsze w każde inne święto czy urodziny – kurczaka z ryżem i sałatką. Costa ryżem stoi, stąd mile widziany jest także na śniadanie. Jest jednak pewna potrawa tradycyjna, serwowana w Wielkanoc, ale w stolicy kraju – Quito. Fanesca, czyli gulasz gotowany na bazie mleka i dorsza, łączy w sobie rdzenną tradycję i kulturę hiszpańską. Na cześć apostołów zawiera 12 składników, wśród których znajdują się typowe zboża andyjskie: kukurydza, bób, groch, orzeszki ziemne i fasola. W Quito procesje Wielkiego Tygodnia są wręcz spektakularne. W środę w katedrze, jako jedynej
na świecie, dalej obchodzona jest tradycja Arrastre de Caudas, co literalnie znaczy „przeciąganie ogonów”. Do Ekwadoru tradycja ta przybyła z Hiszpanii w XVI w. Podczas rytuału arcybiskup i jego kanonicy przeprowadzają procesję wewnątrz katedry, w której niosą na plecach długie, ciężkie, czarne peleryny symbolizujące grzechy świata. Po procesji kanonicy kłaniają się przed głównym ołtarzem, a arcybiskup potrząsa nad nimi czarną flagą z czerwonym krzyżem, aby symbolicznie ukazać zwycięstwo cnót Jezusa Chrystusa. Jedną z tradycji quiteños jest też wielkoczwartkowe nawiedzenie siedmiu kościołów. Procesja ta ma reprezentować podróż Jezusa na Kalwarię.
Dominika Rusin