Wiadomości szkolnej społeczności. …a w szkole ciągle coś nowego!
Czy wiesz, że…
Fotokronika parafialna
Dziś o cmentarzu…
Wprowadziliśmy na naszą stronę parafialną cyfrową inwentaryzację naszego cmentarza. Przygotowanie systemu oraz wpisanie wszystkich danych zabrało wiele czasu. Konieczne było wykonanie zdjęcia z drona oraz fotografii wszystkich nagrobków i wprowadzenie ich do systemu. Zdjęcie z drona służy jako podstawa do planu cmentarza, każdy nagrobek jest na nim zaznaczony wraz z numeracją oraz odniesieniem do fotografii nagrobków. Miejsca grobowe zyskały nową numerację. Stało się tak z powodu licznych zmian w dzierżawieniu miejsc grobowych, podziału grobów i powstaniu nowych miejsc na pochówki. Dotychczasowa numeracja stawała się coraz bardziej nieczytelna. Zasadniczą pracą do wykonania przy powstaniu internetowej wersji naszego cmentarza było wpisanie wszystkich danych z wersji papierowej oraz z danych z inskrypcji na nagrobkach.
Ze względu na bardzo dużą liczbę danych z pewnością w niektórych miejscach mogły pojawić się pomyłki. Za wszystkie być może zaistniałe błędy bardzo przepraszamy i prosimy o kontakt w celu wprowadzenia poprawek.
Przy tej okazji warto też przypomnieć niektóre zasady obowiązujące przy rezerwacji miejsc na cmentarzu. Groby oznaczone są czterema kolorami: zielony – trwa rezerwacja, pomarańczowy – rezerwacja zbliża się do końca, czerwony – prośba o przedłużenie lub rezygnację z rezerwacji, czarny – grób do likwidacji. Po pochówku osoby zmarłej zgodnie z ustawą państwową miejsce grobowe utrzymywane jest przez 20 lat. Na ten czas należy wnieść opłatę przy okazji pogrzebu. Po upływie 20 lat należy wnieść opłatę na kolejny czas przedłużenia dzierżawy miejsca albo z miejsca grobowego zrezygnować. Grób podwójny traktowany jest jako dwa miejsca grobowe, które należy osobno opłacić. W przypadku grobów podwójnych na stronie internetowej podany jest tylko jeden termin rezerwacji (jednej strony grobu), drugi w przypadku niewiedzy jest do sprawdzenia w kancelarii parafialnej. Informacje dotyczące grobów, których rezerwacja minęła, będą wskazywane na stronie internetowej parafii w zakładce „cmentarz” oraz – jak dotychczas – na tablicy na cmentarzu.
Myślę, że sprawy cmentarne są teraz bardzo przejrzyste, łatwo odnaleźć grób, którego szukamy. Wyświetlane są też nazwiska osób, które w danym dniu mają rocznicę śmierci. Wchodząc do systemu, możemy polecić ich w modlitwie Bożemu miłosierdziu.
ksiądz proboszcz Leszek Makówka
Sudarion z Oviedo
„…ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył”. /Ewangelia św. Jana 20, 7-8/
Pielgrzymujący Camino Norte, czyli Drogą Północną, która była w średniowieczu najstarszą i najsłynniejszą drogą pielgrzymów do Santiago de Compostela, pamiętali o haśle „Quien va a Santiago Y no a San Salvador Scive al criado Y deja al Senor” – „Jeśli idziesz do Santiago, a nie do San Salwador, odwiedzasz sługę, zapominając o Panu”. Tak więc kontynuując zagadnienie podjęte w poprzednim numerze, nie możemy ominąć Oviedo, gdzie w katedrze San Salwador /Świętego Odkupiciela/ znajduje się jedna z najbardziej znanych relikwii pasyjnych Jezusa Chrystusa, a mianowicie tzw. Święta Chusta Napotna, zwana po łacińsku sudarium. Jest ona obok całunu turyńskiego, a teraz też Volto Santo z Manopello, chyba najbardziej znaną relikwią związana z osobą Jezusa Chrystusa, która podobnie jak całun miała przykrywać ciało Jezusa po śmierci. Podobnie jak całun, sudarion z Oviedo został dokładnie przebadany. Przyniosło to prawdziwe rewelacje, gdyż na podstawie ich wyników naukowcy określili nie tylko wygląd postaci, ale również grupę krwi, sposób, w jaki była ona traktowana przed śmiercią, a także bezpośrednią przyczynę zgonu. Odpowiedzieli także na pytanie, czy całun turyński i sudarium okrywały ciało tej samej osoby.
Czym jest sudarium i jak wygląda? To chusta, która na pierwszy rzut oka nie wygląda imponująco, to cienkie, kwadratowe płótno o wymiarach 85,5×52,6 cm. Na jego środku znajdują się dwie plamy, na prawym brzegu widoczna jest grupa mniejszych plam ułożonych w kształcie półksiężyca w diadem. Mają one kolor zaschniętej ludzkiej krwi. Ta niepozorna na pierwszy rzut oka chusta ma jednak wielkie znaczenie dla chrześcijan, ponieważ, jak mówi tradycja, właśnie w nią została owinięta głowa Chrystusa po śmierci /jeden z jej boków związany był w supeł, aby lepiej zatamować krew/. Łacińskie słowo sudor oznacza „pot” i wskazuje, do czego były używane takie chusty w czasach starożytnych na Wschodzie. Był to rodzaj niewielkiego szala, wielkości mniej więcej ręcznika, który noszono wokół szyi i który spełniał praktyczną rolę, można było nim wytrzeć pot, ale także osłonić się od słońca lub wiatru. Tego rodzaju chusty były robione z wytrzymałego płótna. Płócienna chusta z Oviedo pod każdym względem odpowiada temu, co pod pojęciem sudarium rozumieli ludzie czasów Chrystusa, a zatem także Jan Ewangelista, który opisując umarłego Chrystusa zaznaczył: „A twarz jego była owinięta chustą” (J 11,44). Cenna relikwia nie jest dostępna dla zwiedzających i na co dzień jest przechowywana w świętym skarbcu zwanym Càmara Santa /widoczna dla odwiedzających jest kopia/. Jednak trzy razy do roku wierni mają okazję oglądać oryginał. Owe trzy szczególne dni, kiedy miejscowy biskup błogosławi wiernych chustą, to Wielki Piątek, 14 września, czyli święto upamiętniające odnalezienie krzyża Pańskiego przez św. Helenę, oraz 21 września – święto poświęcone świętemu apostołowi i ewangeliście, Mateuszowi. Chrystus oddał za nas życie w Jerozolimie.
W jaki sposób chusta znalazła się w Hiszpanii? Wiele jest hipotez, ale najbardziej przekonującą jest ta, że po męce i zmartwychwstaniu Chrystusa relikwie były przechowywane i ukryte w Jerozolimie lub w jej okolicach, m.in. w klasztorze św. Gerazyma. W VII wieku zdecydowano się przewieźć je do Hiszpanii. Sama podróż była w tamtych czasach niebezpieczna i wiązała się z dużym ryzykiem, a jednak zdecydowano się je podjąć. Przyczyną były wypadki historyczne – najazd Persów na Ziemię Świętą w roku 614. Według biskupa Pelagiusza, który opisuje te zdarzenia, Persowie „spustoszyli kościoły Pana”. Źródła historyczne potwierdzają, że podczas trzydniowego ataku na Jerozolimę życie straciło ponad 60 000 chrześcijan. Mordowano mnichów i księży, grabiono kościoły. Chrześcijanie mieli więc wszelkie powody do tego, aby ukryć swoje relikwie. Przewieziono je początkowo z Jerozolimy do Afryki, do Aleksandrii. Następnie, również drogą morską, trafiły do Kartageny już w Hiszpanii /największy port/, a potem do Sewilli i Toledo, które w tym czasie było najważniejszym biskupstwem w Hiszpanii. Po śmierci króla Rodriga /w roku 711/, kiedy Maurowie napadli na Hiszpanię, relikwie – gdyż oprócz sudarionu były też inne – przewieziono w bezpieczniejsze miejsce do Asturii i najpierw ukryto je na górze Monsacro, skąd w końcu trafiły do Oviedo, gdzie znajdują się obecnie. Wybrano ten rejon ze względu na jego naturalne położenie – otoczenie górami skutecznie zabezpieczało od ataku wrogów. Pierwszą osobą, która zbadała sudarion, był Giulio Ricci w roku 1965; od początku lat pięćdziesiątych zajmował się on również całunem turyńskim. Ricci był pierwszym naukowcem, który potwierdził, że znajdujące się na całunie ślady krwi zgadzają się z tymi, które są widoczne na sudarium. Kolejne rewelacje przyniosły wyniki badań botanika i mikrobiologia Maxa Frei-Sulzera, który pobrał za pomocą taśm klejących próbki z powierzchni tkaniny, a następnie zanalizował je pod kątem pyłków roślinnych. Udało mu się znaleźć 16 różnych rodzajów. Nie było zaskoczeniem to, że cztery rośliny pochodziły z Hiszpanii, Francji i Włoch, a więc z miejsc, gdzie sudarium było przechowywane. Większym zaskoczeniem było odkrycie roślin z Afryki i tych, które rosną wyłącznie na Bliskim Wschodzie, na obszarze Jerozolimy i w rejonie Morza Martwego. Badania biologa potwierdziły domysły na temat podróży sudarium, które miało dotrzeć z Ziemi Świętej przez Afrykę do Hiszpanii. Co ciekawe, ten sam uczony, badając całun turyński, potwierdził istnienie tych samych pyłków poza afrykańskimi, które występowały tylko na chuście. Chemicy odkryli na sudarionie ślady mirry i aloesu, substancji używanych do balsamowania zwłok. Pisze o tym św. Jan (19, 39-40): „Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu” /32 kg/. Najwięcej emocji budziły jednak badania śladów krwi. Naukowcy udowodnili, że na chuście znajduje się krew ludzka i ponad wszelką wątpliwość ma ona grupę AB. Następne pytanie, jakie zadano, brzmiało: co plamy krwi, ich układ i kształt mogą nam powiedzieć o osobie, na głowie której sudarium się znajdowało? Odpowiedzi, które uzyskano, są zadziwiająco dokładne i zaskakujące. Na chuście znaleziono również ślad szczupłej ręki, która przyciskała sudarium do nosa ofiary, aby zatamować krwotok z nosa. Naukowcy stawiają hipotezę, że była to ręka kobieca i to – z dużym prawdopodobieństwem – dłoń Matki Chrystusa. Na podstawie plam ustalono dokładne proporcje twarzy: wysokość twarzy, długość nosa. Nie ma wątpliwości, że mężczyzna był Semitą o szlachetnych rysach. Na pierwszy rzut oka niemożliwy do określenia wzór z krwi okazał się odciskiem twarzy zmarłego, o którym można było stwierdzić zadziwiająco dużo faktów: był mężczyzną, nosił pełny zarost i długie włosy związane na karku w koński ogon, pochodził z Bliskiego Wschodu, co można ustalić na podstawie kształtu twarzy i występowania pyłków, miał grupę krwi AB, został zabity, miał liczne rany, zanim zmarł, miał na głowie prawdopodobnie koronę cierniową, gdy założono mu sudarium, był już martwy, zmarł w pozycji pionowej, jego ręce były prawdopodobnie przymocowane do poprzecznej belki, jego nogi również były przytwierdzone, w tej pozycji został jeszcze godzinę po śmierci, jego głowa zwisała po ukosie do dołu, przyczyną śmierci było ustanie pracy serca i układu krążenia, z powodu obrzęku płuc wywołanego szokiem traumatycznym (spowodowanym ranami), ciało musiało leżeć przez godzinę na twardym podłożu, zanim ręce zostały odczepione od belki, zmarłego przetransportowano głową do dołu na niewielką odległość, towarzyszyła mu kobieta, która kilkakrotnie próbowała zatamować krwotok, gdy ściągnięto z głowy sudarium, ktoś pokropił jeszcze wilgotne plamy krwi mieszanką aloesu i mirry, co świadczy o szczególnym szacunku do krwi zmarłego i do ludzkiej krwi w ogóle. Wskazywałoby to na żydowskie pochodzenie zmarłego i tych, którzy go chowali. Na koniec należy podkreślić, iż naukowcy z NASA na podstawie badań nad całunem turyńskim oraz sudarionem z Oviedo stworzyli trójwymiarowy portret Jezusa Chrystusa.
Wszystkie przeprowadzone badania jednoznacznie potwierdzają, iż całun turyński, sudarion z Oviedo, a także Święte Oblicze z Manopello wzajemnie się uzupełniają, opowiadając historię męki, a potem zmartwychwstania Zbawiciela. Michael Hasemann w książce „Chusta Chrystusa”, na podstawie której powstał ten artykuł, pisze: „Potrzebujemy widocznych znaków, które wciąż przypominają nam o prawdziwości naszej wiary. Jezus pozostawił dwa z nich: mają one spełnić te same zadania, co wówczas rany na zmartwychwstałym ciele. Chodzi o Sudarium z Oviedo i Całun Turyński. Dzisiaj, w czasach nauki i sceptycyzmu, głoszą one nadzieję na życie wieczne i tajemnicę wiary wszystkich chrześcijan: Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.
Adam Rozmus
Idźcie i nauczajcie…
W niedzielę rozpoczynającą Tydzień Misyjny, 24 października 2021, gościliśmy w naszej parafii ks. Jana Radonia, kapłana pochodzącego z diecezji rzeszowskiej. Jako młody chłopak uprawiał sport, grał w siatkówkę i koszykówkę, w której osiągał świetne rezultaty, grając w pierwszej ligowej drużynie Polonii Przemyśl. Przed młodym sportowcem mającym idealne predyspozycje, mierzącym 2,07 m, rysowała się błyskotliwa kariera sportowa, którą jednak porzucił, by odpowiedzieć na głos Pana wzywający: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody”. Tak więc od 26 lat jest misjonarzem. Pełnił posługę na Ukrainie i w Rosji, na Magadanie oraz na dalekiej Kamczatce. Przybył do nas z Kazachstanu, gdzie od 2016 roku jest proboszczem parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Pawłodarze, w diecezji Astana. W diecezji Astana pracuje 36 kapłanów katolickich. Na 300 000 mieszkańców zdecydowana większość to muzułmanie. Garstka katolików to potomkowie polskich zesłańców. Starsi wymierają, a młodzi nie garną się do praktyk religijnych. Sama parafia zarządzana przez ks. Jana jest ogromna terytorialnie, 3,5 razy większa od Polski, a liczy zaledwie 50 osób wyznających wiarę rzymskokatolicką. Aby dotrzeć do swojego biskupa, musi on pokonać samolotem 4 500 kilometrów, co zajmuje pięć godzin. Do spotkania z dziekanem ma trochę bliżej, bo już tylko 2,5 godz. lotu.
Kultura, mentalność i warunki życia jego parafian znacznie odbiegają od naszych. Ogromne przestrzenie kazachskich stepów dziewięciokrotnie przewyższają obszar Polski. Przeważająca liczba ludności, bo aż 70%, to muzułmanie, chrześcijanie ogółem stanowią 25%, zaś katolicy tylko 2% i są najmniejszą grupą wyznaniową. Warunki życia i pracy ludzi, którzy poranieni od pokoleń usiłują odnaleźć się w świecie, są pod każdym względem bardzo trudne. Ks. Jan w ewangelizacji, której oddaje się całym sercem, widzi ratunek dla ludzi noszących w sobie pamięć bestialstwa II wojny światowej. Trudno bowiem zapomnieć łagry, miejsca tortur i uśmiercania ludzi, których zwłoki wymieszane z błotem stawały się budulcem dróg. Te trudne, traumatyczne doświadczenia dla wielu stały się przyczyną odejścia od Boga. Nie dziwi zatem fakt, że łagry to takie miejsca, w których ptaki nie śpiewają. Niełatwo ludziom zmagać się z napotykanymi codziennie trudnościami bytowymi. Szczególnie trudno na wsiach, gdzie, aby dotrzeć do sklepu, trzeba pokonać 15 km. Aura też nie rozpieszcza, bo waha się od +40℃ latem do -40℃ zimą.
Ks. Jan nie należy do pesymistów, odważnie stawia czoła wyzwaniom, nie zraża się ani odległościami, ani też skromną liczbą wiernych. Porównuje tę małą garstkę do ziarnka gorczycy, z którego wyrasta duże drzewo. Starsi parafianie niejednokrotnie nie są w stanie przyjść do kościoła czy kaplicy, w której sprawowana jest liturgia, wówczas idzie do ich domów, by umożliwić udział we Mszy św. Idzie do nich pomimo często spotykanej wrogości ze strony sąsiadów ateistów czy innowierców. Są też małe radości, kiedy w kościele obok katolików gromadzą się inaczej wierzący, a nawet ateiści.
Istnieją tzw. parafie dojazdowe, gdzie kapłan sprawuje Eucharystię tylko w niedzielę, pokonując ogromne odległości. W szerzeniu Ewangelii istotną rolę pełnią siostry klaryski, dzięki którym również rozwija się kult bł. ks. Władysława Bukowińskiego – apostoła Kazachstanu. Ogromnym wsparciem dla księdza jest dyrektorka polskiej szkoły pochodząca z Tarnowa. Młodzi chętnie uczą się języka polskiego, licząc na wyjazd do Polski. Pani dyrektor współpracuje z księdzem w różnoraki sposób: podkreśla wartość niedzieli jako dnia Pańskiego, nie prowadzi w tym dniu zajęć, natomiast zaprasza na niedzielne świętowania w grupach modlitewnych; przywraca należne miejsce kultowi świętych, organizując np. 6 grudnia przedstawienie ku czci Świętego Mikołaja w miejsce obchodzonego dnia Dziadka Mroza; uczy podstawowych prawd wiary; inicjuje powstawanie wspólnot Domowego Kościoła.
W Kazachstanie realizowany jest program Odnowy Duchowej Narodu, w który wpisuje się również sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Oziornoje. Jest to mała wieś w kazachskim stepie założona w 1936 roku przez Polaków przesiedlonych z terenów Ukrainy przez władze sowieckie. Miejsce to znane jest z cudu ryb. Warunki życia na stepie w czasie wojennej zawieruchy były niezwykle trudne, brakowało wszystkiego, a najbardziej doskwierał brak żywności. Odcięci od świata mieszkańcy pozostawieni sami sobie, w obliczu śmierci głodowej, mogli liczyć jedynie na cud – zwrócili się o pomoc do Matki Bożej. W tajemnicy przed władzą, która pod groźbą kary zabraniała modlitwy, zjednoczyli się na odmawianiu różańca. Wymodlona pomoc nadeszła 25 marca 1941 roku, w uroczystość Zwiastowania Pańskiego. W miejscu wyschniętego od lat zbiornika utworzyło się jezioro z ogromną obfitością ryb – cud ocalił polskich zesłańców.
Święty Jan Paweł II w 2001 roku oddał Kazachstan w opiekę Matce Najświętszej, a Oziornoje nazwał Sanktuarium Narodowym Kazachstanu. Ołtarz znajdujący się w sanktuarium to jedno wielkie przepiękne złote tabernakulum inkrustowane bursztynem i szlachetnymi kamieniami, nazwany jest Gwiazdą Kazachstanu. Jest jednym z 12 miejsc, przy którym trwa wieczysta adoracja Najświętszego Sakramentu w intencji pokoju na świecie. W sanktuarium posługują siostry karmelitanki bose, które doświadczyły kolejnego „cudu ryb”. Stało się to 16 lutego 2018, po 77 latach od pierwszego cudu. Siostry uznały to za znak z nieba na zakończenie Roku Fatimskiego. Z relacji kustosza sanktuarium, ks. Wojciecha Matuszewskiego, dowiadujemy się, że zbiornik, w którym dokonał się pierwszy cud, wysechł, a ludzie przez lata uprawiali ten obszar, siali, orali, zbierali plony. Jednak dwa lata wcześniej utworzyła się na nim sadzawka i zaczęła się rozprzestrzeniać. W rok później powstało jezioro z tak ogromną obfitością ryb, że setki samochodów wjeżdżały na zamarznięte jezioro, by po kilku godzinach odjeżdżać z pełnymi kontenerami, wśród których najwięcej ryb należało do rzadko występującego gatunku soten (bardzo smaczna ryba).
Spotkanie z ks. Janem było nietuzinkowym doświadczeniem. To człowiek bardzo oddany swojej misji, z zapałem i pasją posługuje ludziom w tym przeogromnym kraju, głosząc wśród trudnych warunków Dobrą Nowinę. Angażuje się w życie ludzi, tworzy miejsca modlitwy w domach, kaplicach, kościołach, odbudowuje stare, zapomniane cmentarze. Apeluje o szturm modlitewny w intencji powołań kapłańskich i misyjnych za wstawiennictwem bł. Władysława Bukowińskiego, którego świętość wspominają nieliczni świadkowie jego życia. Kończąc spotkanie, obiecaliśmy ks. Janowi pamięć modlitewną o nim i wszystkich misjonarzach, którym nasze modlitewne wsparcie jest bardzo potrzebne.