Marzec 2021 3(106)

W numerze:

dlaczego na Kłodnicy „miałoby to nie wyjść”!

Kiedy przed kościołem postawiłem krzyż „oddaj swój grzech Jezusowi”, usłyszałem złośliwą albo pełną wątpliwości uwagę: „Na Kłodnicy to nie wyjdzie!”. Myślę, że wyszło, jeśli mamy myśleć w takich kategoriach. Wbite gwoździe możemy liczyć już w setkach. Ale to nie jest istotne. Gdyby został wbity tylko jeden gwóźdź, to byłoby warto dla tej jednej osoby, która by go wbiła. Przy okazji wspomnę, że pomysłodawcą takiego krzyża jest słynny polski performer Zbigniew Warpechowski, który od kilku lat chodził za mną z tym pomysłem. Wszyscy księża, którym proponował taką religijną akcję, odmawiali, jak gdyby „bali się krzyża”. I jeszcze jedna uwaga: w tym oddaniu grzechu Jezusowi nie chodzi o formę zastępczą w stosunku do sakramentu spowiedzi, wprost przeciwnie, świadome wbicie gwoździ ma być zachętą do pogłębionego spotkania z Jezusem w konfesjonale. Krzyż ostatecznie stanie w naszym Bożym grobie.

Kiedy wymyśliłem akcję jałmużny postnej przez cały okres Wielkiego Postu, z jednej strony umożliwiającej pokutny odruch serca, z drugiej – wsparcie konkretnego celu, znowu usłyszałem: „Po co?”. Nowe cyrki w kłodnickim kościele. I znowu muszę rozczarować tych, którzy tak pomyśleli. Kiedy piszę te słowa, a mamy jeszcze trzy tygodnie Postu przed nami, już zostało zebranych sześć tysięcy złotych. Na dodatkowy odruch serca to bardzo dużo. I znowu uwaga przy okazji tej jałmużny: nowa skarbona dla wielu osób okazała się niełatwa w obsłudze. Ale myślę, że teraz już wszyscy potrafią wrzucić do niej datek. Skarbona przypomina troszkę skrzynkę na listy. Dlatego już niebawem wykorzystamy ją do innej akcji: napisz do farorza! Ale o tym następnym razem.

Kiedy ogłosiłem, że może uda się nam zorganizować miniekstremalną drogę krzyżową – nocą, do odnowionego krzyża w lesie panewnickim, znowu usłyszałem: „Tego nigdy nie było, po co to robić!”. I pewnie tej drogi męki nie odprawimy w tym roku z powodu gwałtownego wzrostu zachorowań na covid i w konsekwencji utrzymania dotychczasowego reżimu sanitarnego. Ale już wiemy, że chętnych było bardzo wielu i jak Bóg da, pójdziemy w następnym roku.

Opisuję te nowe propozycje wielkopostne, aby tym wszystkim, którzy powątpiewali w ich sens, tym, którzy mówili „u nas nigdy tak nie było”, pokazać, że Pan Bóg może działać na bardzo wiele sposobów, tylko trzeba Mu nie przeszkadzać. Nie wiem, dlaczego na Kłodnicy „miałoby to nie wyjść”!

ks. proboszcz Leszek Makówka

Menu